Osiągnięcia holenderskich sportowców podczas igrzysk w Paryżu robią gigantyczne wrażenie. Reprezentacja licząca 273 osoby zdobyła w sumie 34 medale, z czego aż 15 złotych. Dla porównania Polacy wysłali do Francji 214 zawodników, którzy zdobyli 10 medali, w tym jeden złoty.
Dorobek naszej kadry przy wynikach Holendrów jest wręcz śmiesznie mały, ale od tego kraju uczyć się mogą także inne sportowe potęgi, jak choćby Wielka Brytania, Włochy, czy Niemcy.
- Jestem bardzo dumna z osiągnięć swoich kolegów z reprezentacji. Wydaje mi się, że obecnie mamy to wszystko znakomicie poukładane. Z perspektywy zawodowych sportowców znakomite są centra sportowe dla każdej dyscypliny, w którym mamy do dyspozycji wszystko, czego potrzebujemy - mówi zdobywczyni trzech medali w Paryżu, biegaczka Femke Bol.
ZOBACZ WIDEO: Pudzianowski jak za dawnych lat. "Jako rezerwowy emeryt dałem radę"
- Niewiele krajów może się poszczycić taką bazą sportową. Zazdroszczą nam tego wszyscy, którzy przyjeżdżają do nas na treningi. Poza tym mamy naprawdę znakomitych trenerów, którzy potrafią zbudować bardzo mocne grupy treningowe - dodaje Holenderka, która sięgnęła po złoto w sztafecie mieszanej 4x400 metrów, srebro w sztafecie żeńskiej 4x400 metrów oraz brąz indywidualnie na 400 metrów przez płotki.
Ich reprezentacja sięgnęła po medale w 10 dyscyplinach, ale najbardziej medalodajne okazały się wioślarstwo (osiem medali w tym cztery złote), kolarstwo (siedem medali w tym trzy złote) oraz lekkoatletyka (sześć medali w tym dwa złote).
- W tych dyscyplinach wszystko funkcjonuje znakomicie, mamy opracowany system i dopływ nowych zawodników. Moim zdaniem kluczowe w tym wszystkim są znakomicie wyposażone ośrodki sportowe i profesjonalna kadra. W tych ośrodkach trenują przecież nie tylko najlepsi zawodnicy, ale także młodzież, która w igrzyskach zadebiutuje dopiero za kilka lat. Z tego powodu nie martwimy się, czy zabraknie następców - tłumaczy Bol.
Gdy pytamy ją o ewentualne problemy z działaczami, czy zbyt rozbudowany system związków sportowych, gwiazda tylko się uśmiecha.
- Jesteśmy małym krajem, więc nie mamy ich raczej zbyt dużo, a jeśli już są, to naprawdę robią wszystko, by ułatwić nam pracę. Sprawne zarządzanie ułatwia także scentralizowane zarządzanie większością dyscyplin. W większości z nich kopiowane są te same wzorce i to się sprawdza - przyznaje zawodniczka.
Biegaczka zaczęła igrzyska od fenomenalnego finiszu w sztafecie, po którym znalazła się na ustach całego świata. Mimo gigantycznego zamieszania zdołała utrzymać wysoką koncentrację w kolejnych dniach igrzysk. Holenderka miała na to receptę.
- Proszę mi wierzyć, że przez całe igrzyska nie miałam dostępu do internetu, nie czytałam komentarzy i nie interesowałam się, co piszą o mnie ludzie. Obecnie moje życie wygląda całkiem normalnie, a podczas spotkań z najbliższymi nie odczuwam żadnej różnicy. Nauczyłam się już zresztą radzić z zamieszaniem i ewentualnymi krytycznymi komentarzami - mówi Bol.
Wiadomo, że w kolejnych latach biegaczka raczej nie planuje wrócić do biegów na 400 metrów i skupi się na rywalizacji płotkarskiej. Na skuteczne łączenie tych dwóch konkurencji nie pozwoliłaby jej duża liczba wyścigów eliminacyjnych, która podczas takich zawodów jak mistrzostwa świata, czy igrzyska mogłaby sprawić, że uzyska słabsze wyniki we wszystkich konkurencjach.
To dobra wiadomość dla Natalii Kaczmarek, która przynajmniej na razie nie musi się więc przejmować potencjalną kolejną rywalką.
Czytaj więcej:
Smutne sceny w Chorzowie. Tylko jednej osobie świat nie odjechał
Gdy tylko pokazali go na telebimie rozpoczęły się gwizdy