Ogromny chaos, Polak nie krył mocnych słów. "Absurd!"

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Na zdjęciu: Oliwer Wdowik
PAP / Na zdjęciu: Oliwer Wdowik
zdjęcie autora artykułu

Chaos i wielkie kontrowersje. Polski sprinter Oliwer Wdowik na długo zapamięta start w mistrzostwach Europy w Rzymie. - To był absurd - komentował.

W tym artykule dowiesz się o:

Z Rzymu Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Nie brakuje opinii, że to co zobaczyliśmy na bieżni w sesji wieczornej drugiego dnia mistrzostw Europy w Rzymie, było skandalem. Mniej kategoryczni nazywają to nieporozumieniem. Ale na pewno nie były to wydarzenia godne wielkiej lekkoatletycznej imprezy. Takie sceny rzadko zdarzają się przecież na lokalnych mityngach.

Niestety, na własnej skórze absurdy dotknęły reprezentanta Polski. Oliwer Wdowik przeżył ogromne nerwy i długo nie zapomni Stadio Olimpico. Będzie mu się jednak kojarzyło jednoznacznie źle.

Nasz sprinter przeszedł przez eliminacje i dostał miejsce w pierwszym półfinale. Ten miał niecodzienny przebieg, bo do mety dobiegło zaledwie czterech zawodników, w tym Wdowik. Nie usłyszeli bowiem drugiego wystrzału startera, sygnalizującym falstart.

ZOBACZ WIDEO: Zachwyty nad urodą Joanny Jóźwik. "Moje osiągnięcia są sprawą drugorzędną?"

Bieg trzeba było powtórzyć, jednak przełożono go o kilkanaście minut. Zawodnicy, którzy pobiegli 3/4 dystansu na pełnej intensywności, mieli mało czasu, a na dodatek nie mogli się już dogrzać. To jednak nie było dla Polaka najgorsze.

Druga próba? Falstart, i uznano, że to właśnie nasz zawodnik popełnił błąd, który jakby potknął się w bloku startowym. Problem w tym, że Polak zareagował na ruch w blokach reprezentanta Włoch. Wdowik próbował tłumaczyć to sędziom, którzy "ostatecznie" pozwolili pobiec mu jeszcze raz, ale pod protestem.

Wdowik musiał na dodatek długo czekać na swój wynik (10,25 s), a następnie cofnięto mu dyskwalifikację, czyli jakby przyznano się do błędu. Ale jednocześnie nie pozwolono mu pobiec w finale, choć było dla niego miejsce (bieżnia ma dziewięć torów). Na nic zdały się też protesty polskiej ekipy, czyli Filipa Moterskiego.

- Nie mam zielonego pojęcia, co się stało. Nigdy czegoś takiego nie widziałem, nigdy o czymś takim nie słyszałem. Próbowałem tłumaczyć, że zareagowałem na ruch rywala z lewej strony. Byłem wręcz przekonany, że to on dostanie żółtą kartkę - tłumaczył dziennikarzom 22-latek.

- Pierwszy falstart? To był jakiś absurd - w ogóle nie było słychać drugiego wystrzału. Ja coś usłyszałem, ale widziałem, że akurat wszyscy obok mnie biegli dalej. Po prostu absurd - dodawał zdezorientowany.

Na sytuację z pierwszym biegiem Wdowika bardzo emocjonalnie reagowała też Klaudia Wojtunik, płotkarka, a prywatnie jego partnerka życiowa. - Co? Co? - pytała tylko zawodniczka, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi na ekranie telewizora ustawionego w strefie mieszanej.

Ona sama przeżyła w sobotą niesamowite emocje. Dzień wcześniej jedna setna sekundy zadecydowała, że awansowała do półfinału. Teraz to właśnie ta sama jednostka czasu zdecydowała, że zajęła pierwsze miejsce poza finałem. W swoim biegu była trzecia z nowym rekordem życiowym 12,84 s. W ostatniej serii 12,83 s uzyskała jednak Słowaczka Viktoria Forster.

Polka niezwykle przeżywała ostatnie sekundy oczekiwania na oficjalne wyniki półfinałów, dzięki czemu po raz kolejny na tych ME była ulubienicą kamer.

- I się pomyliłam, bo początkowo się ucieszyłam i dopiero po chwili dotarło do mnie, że jednak minimalnie przegrałam finał. Ale nie, nie mam poczucia porażki, zrobiłam co mogłam - komentowała.

Wielki zawód mogą czuć za to płotkarze - Jakub Szymański i Damian Czykier. Pierwszy z nich wypadł z toru w półfinale, drugi wpadł w płotek w finale. Do tego swojego półfinału nie ukończył też Krzysztof Kiljan. A do brązowego medalu wystarczył wynik 13,43 s...

- Niestety. Byłem dobrze przygotowany. Byłem w czubie. Jestem załamany, bo brąz był na wyciągnięcie ręki. Kolejna szansa za dwa lata...  - mówił ze smutkiem w głosie Czykier.

Na szczęście sobota zakończyła się dla reprezentacji Polski szczęśliwie, bo dwoma medalami. Spodziewanym Pii Skrzyszowskiej na 100 m ppł i sensacyjnym Michała Haratyka w pchnięciu kulą. A już w niedzielę na rzymskiej bieżni pojawi się Ewa Swoboda, a w kole do rzutu młotem Wojciech Nowicki i Paweł Fajdek.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty