W tym artykule dowiesz się o:
Generał na rozegranie
Był to jeden z pierwszych ruchów transferowych na rynku w offseason 2017 i od razu była to po prostu bomba! Chris Paul, po 6 latach gry w Kalifornii w ekipie Los Angeles Clippers, zdecydował się na zmianę barw i dołączenie do Jamesa Hardena i spółki. Był to sygnał, że Houston Rockets poważnie myślą o zdetronizowaniu Golden State Warriors i zepchnięciu ich z tronu na Zachodzie.
Melo-Drama
Saga z Carmelo Anthonym trwała niemal całe ubiegłoroczne wakacje. Zawodnik (wówczas jeszcze) New York Knicks był bardzo bliski dołączenia do Rakiet. Media w USA co rusz informowały o tym, że jeśli lider nowojorczyków zdecyduje się na opuszczenie "Wielkiego Jabłka", to zrobi to tylko dla Houston Rockets. We wrześniu 2017 Melo rozszerzył jednak grono ekip, do których potencjalnie mógłby dołączyć o Cleveland Cavaliers. Ale tylko po to, aby ostatecznie wylądować w... Oklahomie City Thunder u boku Russella Westbrooka i Paula George'a.
Problemy od początku
Już w pierwszym meczu Chrisa Paula w barwach Rakiet, okazało się, że rozgrywający nie jest zdolny do gry na wysokich obrotach. Ciągnął się za nim bowiem uraz kolana, którego doznał jeszcze w jednym ze spotkań okresu przygotowawczego. Nie była to jednak aż tak wielka tragedia, jaka tej samej nocy spotkała Boston Celtics i Gordona Haywarda, niemniej w Houston musieli się przygotować na miesiąc bez 33-latka.
Rok rekordów!
Rockets od początku sezonu byli jednak wyróżniającym się zespołem pod wieloma względami. Najważniejszym było rzecz jasna wygrywanie. 18 grudnia 2017, po serii aż 14 zwycięstw, Rakiety miały łączny bilans 24-4! W międzyczasie Harden zagrał spotkanie z 56-oma zdobytymi punktami (później jeszcze dwa razy z rzędu rzucił po 51!), a Luc Mbah a Moute (na zdj.) przeciwko Denver Nuggets osiągnął nieprawdopodobny wyczyn. 26 minut z nim na parkiecie w tym meczu, to wygrana Rockets 93:36! W rubryce +/- zapisano mu zatem aż +57! Warto jeszcze dodać, że Harden aż 5 razy zostawał wybierany graczem tygodnia na Zachodzie. Raz wyróżnienie to powędrowało zaś w ręce Paula.
Wywalczyli lidera i już go nie oddali
W połowie lutego, po zażartej korespondencyjnej batalii z Golden State Warriors, Rakiety zostały liderem Konferencji Zachodniej. Słabsza dyspozycja mistrzów spowodowała, że Harden i spółka stali się jednocześnie najlepszą ekipą całej NBA. Wywalczonej pozycji nie oddali do samego końca sezonu zasadniczego i wydawali się być zdecydowanym faworytem do mistrzowskich pierścieni. Ponadto po raz pierwszy w historii organizacji, przekroczyli pułap 60. wygranych w sezonie zasadniczym (dokładnie 65).
Eksplozja formy Capeli
W sezonie 2017/18 świetnie rozegrał się także Clint Capela. Już rok temu poczynił on wielki postęp, ale teraz był prawdziwym podkoszowym "zwierzem". Ma swoje oczywiste braki w ataku, sam sobie pozycji raczej nie wykreuje, ale za to udanie kończył dwójkowe akcje z Hardenem lub Paulem oraz wykorzystywał swój olbrzymi zasięg rąk do gry w obronie. - Cały czas się poprawia i pracuje nad sobą. Po prostu wychodzi na parkiet i wykonuje to, co do niego należy - powiedział o Capeli "Brodacz".
W playoffs jak burza
Dwie pierwsze serie w fazie posezonowej Rakiety przeszły bez problemów. Ich rywalem na otwarcie PO byli Minnesota Timberwolves, z którymi wygrali 4-1. Dokładnie tak samo zakończyła się rywalizacja w kolejnej rundzie z rewelacyjnymi Utah Jazz. Świetna forma znakomitego rookie Donovana Mitchella zdała się na nic, wobec doskonale grającej orkiestry Mike'a D'Antoniego. Wtedy przyszła pora na mistrzów.
Bez Paula ani rusz
Historia lubi się powtarzać - dla Rockets niestety... Sezon rozpoczęli bez swojej podstawowej jedynki i zakończyli go dokładnie w ten sam sposób. Pod koniec meczu nr 5 finału Zachodu, Chris Paul doznał kontuzji ścięgna udowego. Tego samego wieczora, ale wcześniej, zanotował doskonałe zdobycze (20 pkt. 7 zb. 6 as. 3 prz.), prowadząc Rockets do wygranej - jak się okazało, ostatniej w tej serii.
Mike D'Antoni przeciwko GSW musiał grać niskim zestawem, zatem rola jego podkoszowych znacznie zmalała. Kontuzja Paula bardzo uszczupliła obwodową rotację, co miało spore znaczenie dla losów rywalizacji. Rakiety odpadły zatem po siedmiomeczowej serii, pozostawiając po sobie niezłe wrażenie, ale mogło być dużo lepiej. Uraz Paula swoją drogą, ale 16-procentowa skuteczność w rzutach zza łuku w game 7 mówi sama za siebie...
Mimo wszystko w Houston z nadzieją mogą spoglądać w przyszłość. Władze klubu będą jednak musiały pomyśleć o niezbędnych wzmocnieniach na pozycjach 1-3, gdyż gołym okiem było widać, że to właśnie tam w decydującym momencie zabrakło i ilości, ale też jednak nieco jakości.