PGE Spójnia Stargard zmarnowała wielką szansę. "Żeby nam play-offy nie uciekły"

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Kacper Młynarski
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Kacper Młynarski

- To był kolejny mecz, który przeciwko Kingowi zagraliśmy źle. Nic na to nie wskazywało po ostatnich trzech dobrych występach - zaznaczył trener PGE Spójni Stargard, Marek Łukomski, po porażce 81:93.

Dwie zachodniopomorskie drużyny spięły rok klamrą derbowymi starciami. Zaczęło się już 1 stycznia od zwycięstwa Kinga 105:80. Tamten mecz odbył się przy pustych trybunach, a szczeciński zespół grał w roli gospodarza w Stargardzie. Netto Arena była wtedy szpitalem tymczasowym. We wrześniu kolejne derby już z publicznością odbyły się również w Stargardzie, a na koniec grudnia przy ponad czterech tysiącach kibiców w szczecińskim obiekcie King ograł PGE Spójnię 93:81.

- Jestem tu w Szczecinie już pięć lat i ze Spójnią jeszcze nie przegrałem. Tradycji stało się zadość. W poprzednim sezonie graliśmy w podobnym okrojonym składzie, bo na dwóch wysokich i też udało się wygrać - przypomniał Mateusz Bartosz, który uzyskał dziewięć punktów, 16 zbiórek (po osiem w ataku i obronie) oraz rozdał cztery asysty.

Różnica jest taka, że w meczu, który rozpoczynał 2021 rok King grał w dziewięciu, a w poniedziałkowym starciu w siedmiu. Ósmy Kacper Borowski był kontuzjowany i wszedł tylko na ostatnią minutę, żeby gospodarze mogli dokończyć mecz w pięcioosobowym składzie po przewinieniach innych koszykarzy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szalony trening Pudzianowskiego. "Gorąco było dziś, -10°C"

- Niesamowita i trochę śmieszna sytuacja. Całe szczęście, że udało się dociągnąć. W końcówce musiał nam pomóc, ale myślę, że przewinienia to również jest efekt naszej determinacji - opowiadał doświadczony koszykarz.

PGE Spójnia Stargard miała kadrową przewagę, bo do gry wrócił również Justin Gray. Jak mogła nie wykorzystać takiej szansy na pierwsze derbowe zwycięstwo od awansu do Energa Basket Ligi? - Bardzo chcieliśmy ten mecz wygrać. Nie robiliśmy wielkiego napięcia wewnątrz zespołu, że to derby. Wszystko, o czym rozmawialiśmy posypało się w pierwszej kwarcie. Później musieliśmy gonić wynik. Na pewno nie pomagał nam brak skuteczności z obwodu. Nie mogliśmy nic trafić nawet z czystych pozycji - tłumaczył trener Marek Łukomski.

Wtórował mu skrzydłowy PGE Spójni. - W przedmeczowych wywiadach podkreślałem, że to dla kibiców bardziej są derby, wyjątkowy mecz. My szykujemy się, jak do każdego spotkania. Po prostu kompletnie nam ten mecz nie wyszedł. Zdecydowanie zasłużona wygrana zespołu ze Szczecina - dodawał Kacper Młynarski.

- Na pewno bardzo słaby występ z naszej strony. Poprzednie mecze graliśmy o niebo lepiej. Fatalny dzień strzelecko. Daliśmy się na początku otworzyć Davisowi. Ten mecz kompletnie nam nie wyszedł. Gramy w niedzielę w Dąbrowie Górniczej i mam nadzieję, że tam wygramy, bo żeby nam te play-offy zaraz nie uciekły - ostrzegał koszykarz, który również nie miał swojego dnia (1/9 z gry).

PGE Spójnia nie tylko przegrała derby, ale utknęła na 11. pozycji w tabeli. Do ósmej lokaty gwarantującej play-offy traci dwa punkty. Przed stargardzkim zespołem kolejne wyjazdy do Sopotu i Dąbrowy Górniczej, a bilans z parkietów rywali (2-6) nie stawia tej drużyny w roli faworyta.

Zobacz także: Co ze wzmocnieniami w Enea Zastalu BC? "W Polsce jest moda, żeby gadać głupoty"
GTK z kolejnym ruchem kadrowym. To powrót po latach

Źródło artykułu: