- Bardzo bałem się tego meczu. Ostatnie treningi nie wyglądały dobrze. Mamy bardzo dużo kontuzji. Dzień przed meczem spróbowaliśmy trenować czterech na czterech, ale to się szybko skończyło, bo Djoko Salić doznał kontuzji pachwiny. Brawa dla chłopaków, że wyciągnęli ten mecz. Nie dość, że derbowy, to jeszcze w takiej sytuacji personalnej, więc cieszę się z tego, że wygraliśmy - mówił na konferencji prasowej trener Arkadiusz Miłoszewski.
W jego zespole brakowało trzech podstawowych graczy, a czwarty musiał pojawić się na ostatnią minutę, bo ze zdrowej siódemki trzech koszykarzy przekroczyło limit dozwolonych przewinień. Okazuje się, że to nie są wcale drobne kontuzje, które sprawią, że sytuacja błyskawicznie się poprawi. King zagra już 1 stycznia w Radomiu z HydroTruckiem, a 6 stycznia podejmie Polski Cukier Pszczółkę Start Lublin.
- Salicia nie będzie przez 2-3 tygodnie. Najdłużej wypada nam Sherron Dorsey-Walker, bo to jest okres około dwóch miesięcy. On ma uszkodzone wiązadło w palcu ręki rzucającej. Trzeba to niestety operować. Myślę, że w tym tygodniu do lekkich treningów powinni wrócić Jay Threatt i Kacper Borowski. Nie mogę powiedzieć, że oni będą gotowi na Radom - tłumaczył szkoleniowiec Kinga.
ZOBACZ WIDEO: 17-latek stracił rękę. To, co zrobił, zszokowało cały świat
Szczeciński zespół ma i tak na tyle mocny skład, że przy praktycznie aż czterech absencjach potrafił zdominować pojedynek z PGE Spójnią Stargard. Jak będzie jednak w kolejnych meczach? - Nie jesteśmy w realiach NBA, że można zatrudnić zawodnika na tydzień. Wiemy, jaki jest rynek. W grę wchodzi tylko zatrudnienie polskiego zawodnika na tak krótki okres. Nie możemy tego zrobić. Będziemy musieli to jakoś kompensować zdrowymi zawodnikami, których mamy - tłumaczył Miłoszewski.
- Stworzyliśmy fajne widowisko dla kibiców, którzy naprawdę licznie się pojawili. Dostarczyliśmy sporo emocji. Trenerowi ciężko zorganizować treningi, a nam funkcjonować, bo brakuje czucia, ale walczymy z tym, co mamy. To zwycięstwo jeszcze bardziej buduje - dodał również na konferencji prasowej Filip Matczak (13 punktów, osiem asyst i siedem zbiórek).
Czym w takiej sytuacji King wygrał mecz, którego teoretycznie nie powinien zwyciężyć? - Myślę, że przede wszystkim zaangażowaniem, walką i determinacją na boisku. Wszystkie piłki 50/50 były nasze i dzięki temu ta przewaga - przyznał dla naszego portalu inny koszykarz Kinga, Mateusz Bartosz.
Był właściwie jedynym podkoszowym, ale do dziewięciu punktów dołożył 16 zbiórek (po osiem w ataku i obronie) oraz cztery asysty. W czwartej kwarcie przytomnie zareagował, gdy początkowo piąte przewinienie przyznano Michałowi Kroczakowi, choć to Bartosz faulował. - Ktoś musi być świadomy tego, co się dzieje na boisku. Zazwyczaj są to starsi gracze. Cieszę się, że udało się uratować sytuację i Michał mógł nam jeszcze pomóc - śmiał się doświadczony koszykarz.
Wielka mobilizacja pomogła wygrać derby, ale w dłuższej perspektywie trudno będzie tak funkcjonować szczecińskiej drużynie. King przekonał się o tym w listopadzie, gdy po świetnej serii przyszły zaskakująco wysokie porażki z Asseco Arką Gdynia i MKS-em Dąbrowa Górnicza. - Chcielibyśmy żeby kontuzje przestały nas już trapić. Czekamy na nowego gracza na pozycji wysokiego. Miejmy nadzieję, że jakoś to się ustabilizuje na najważniejszą część sezonu - podkreślił nasz rozmówca.
Zobacz także: To było święto! Emocje były tak duże, że mecz nie chciał się skończyć
Legia w końcu mocno na wyjeździe. Wszystko pod kontrolą Koszarka