Wychowanek KK Zagrzeb, debiut na parkietach ekstraklasy w wieku 18 lat, czwarty strzelec Ligi Adriatyckiej w sezonie 2004/2005, następnie koszykarz Dynamo Sankt Petersburg, Panioniosu Ateny, Spartaka Primorie Władywostok i wreszcie reprezentant Chorwacji od kilku lat - tymi hasłami opisywano Damira Miljkovicia, gdy w lipcu 2008 roku koszykarz podpisywał umowę z PGE Turowem Zgorzelec.
Choć o CV gracza nie można było powiedzieć, że nie jest bogate, brakowało w nim jednak poważnych sukcesów. Sytuacja zmieniła się nieco po minionych rozgrywkach, kiedy to Chorwat był podporą Turowa i w znaczny sposób pomógł drużynie wywalczyć wicemistrzostwo Polski. Jak wspomina ten sezon sam zawodnik specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl? - W Polsce było w porządku. I tylko w porządku, czyli ani źle, ani dobrze. Gdybyśmy zakończyli sezon na pierwszym miejscu, wówczas moglibyśmy mówić o tym, że było dobrze. Myślę jednak, że wicemistrzostwo, czy też finał to po prostu szczyt możliwości Turowa - dochodzi Miljković do wniosku, który może zaskakiwać nieco polskich fanów.
Faktem jest jednak, że w wielkim finale PLK zgorzelczanie byli tylko tłem dla świetnie grającej drużyny Asseco Prokomu Sopot i urywając tylko jedno spotkanie, przegrali po pięciu meczach 1:4. Koszykarz zapytany o przyczyny takiego stanu rzeczy, odpowiada bez wahania. - Mieliśmy wiele problemów w trakcie rozgrywek: zmiana trenera, kontuzje... - wspomina gracz mając na myśli rozstanie z trenerem Saso Filipovskim i objęcie sterów przez Pawła Turkiewicza, a także urazy Donalda Copelanda czy Bryana Bailey’a, dodając po chwili - Również ja przez całą fazę play-off grałem z kontuzją, ale to mnie nie usprawiedliwia. Potrafię grać lepiej.
Czy zatem w przyszłym sezonie ujrzymy ponownie zawodnika w barwach przygranicznego klubu, rehabilitującego się za przeciętną postawę z najważniejszej rundy poprzedniego sezonu? - Nikt nie rozmawiał ze mną o pozostaniu w Zgorzelcu i... całe szczęście - bezpardonowo stwierdza rzucający obrońca, wyjaśniając po chwili swoje stanowisko - Nawet gdybym dostał dobrą finansowo ofertę, to bym na nią nie przystał. Poza świetnymi fanami i moimi kolegami z zespołu, Turów nie kojarzy mi się z niczym przyjemnym. Klub jest źle zorganizowany i potrzebuje jeszcze naprawdę dużo czasu i pracy, by ta organizacja sięgnęła przyzwoitego, europejskiego poziomu - wyjawia zawodnik.
Co ciekawe, okazuje się, że Miljković jest również świetnie zorientowany w realiach całej polskiej ekstraklasy, a nie tylko jednej drużyny i to pomimo, że w kraju nad Wisłą spędził zaledwie kilka miesięcy. - Liga pod względem sportowym prezentuje niezły poziom. Sporo drużyn walczy o pierwszą czwórką i niczego nie można być pewnym do samego końca - uważa Chorwat, lecz na tym według niego kończą się pozytywne aspekty PLK. - Z drugiej strony rozgrywki nie są zorganizowane tak, jak inne w Europie, dla przykładu podam ligę rosyjską, w której grałem. Oczywiście jakość ligi idzie w parze z pieniędzmi, które się inwestuje. W Polsce brakuje sponsorów, lecz ja się pytam wprost - co robią w związku wasi ludzie od marketingu? - pyta retorycznie były już gracz Turowa.
A skoro były, to gdzie zakotwiczy w nadchodzącym sezonie? - Nadal czekam na ciekawą propozycję. I choć wiem, że czeka nas, zawodników, ciężki rok, to nie odczuwam strachu. Kryzys jest i kryzys musi minąć, więc w końcu to wszystko się ułoży. A póki co, cieszę się wakacjami i rodziną - zdradza optymistycznie myślący 29-letni koszykarz. Swoją postawę tłumaczy swoim doświadczeniem. - Już niejedno przeżyłem w tym sporcie. W sezonie 2007/2008 występowałem w Spartaku Władywostok i nie grałem zbyt dobrze, a mimo to podpisałem niezły kontrakt z Turowem. A ostatnio sezon w moim wykonaniu był całkiem, całkiem, więc sądzę, że i tym razem w końcu trafi się coś interesującego - mówi pewnym głosem Miljković i trzeba mu oddać, że ma rację. Dla Spartaka notował bowiem średnio zaledwie 7,1 punktu i 2 asysty. W Zgorzelcu natomiast popisywał się przeciętnymi 14,7 punktu i 2,5 asysty.
Kiedy zatem poznamy nowego pracodawcę chorwackiego obrońcy? - Oczywiście chciałbym podpisać kontrakt jak najszybciej, ale czy to się wydarzy jutro czy za dwa miesiące, to nie wiem. Podpiszę taką umowę, która będzie dla mnie najlepsza. Wiem na co mnie stać i na jaką ofertę zasługuję, więc poniżej pewnego poziomu nie zejdę - stwierdza zawodnik, kończąc swoją wypowiedź. Na pocieszenie dla Miljkovicia możemy dodać, że póki co z zagranicznych eks-koszykarzy Turowa tylko Dragisa Drobnjak podpisał już nową umowę. Reszta oczekuje ofert.