Nie było najmniejszych wątpliwości odnośnie tego, która drużyna była lepsza w rozgrywanym w niedzielę jedynym meczu bydgoskiego turnieju Abramczyk Cup. Zespół Kinga Szczecin wprost rozbił drużynę Trefla Sopot, wygrywając różnicą ponad 30 "oczek". Do zwycięstwa poprowadził ich w głównej mierze duet Mateusz Zębski - Mateusz Bartosz.
Pierwszy z nich zapisał w spotkaniu 16 punktów, wszystkie zdobywając jeszcze do momentu zejścia do szatni. W drugiej połowie bardzo szybko złapał dwa przewinienia, a że wcześniej miał już trzy, musiał opuścić parkiet. Wtedy pałeczkę po nim przejął Bartosz, który w całym meczu ani razu nie pomylił się z gry (9/9) - podobnie jak i Zębski (5/5). Zresztą to właśnie skuteczność była największym atutem Kinga w tym starciu.
Szczecinianie trafili dokładnie 66 procent swoich rzutów z gry, co jest znakomitym wynikiem. Tym bardziej na tle rywala. Podopieczni Marcina Stefańskiego nie mieli swojego dnia. Ponownie zupełnie bez błysku w ataku zagrał Karol Gruszecki, a dużo słabiej niż dotychczas również inny reprezentant - Łukasz Kolenda. W zasadzie jedynym jasnym punktem sopocian uznać można TJ'a Hawsa, jednak osamotniony, nie był w stanie odwrócić losów spotkania, rozstrzygniętego w zasadzie już po pierwszej połowie.
Tym samym King odniósł premierowe zwycięstwo w okresie przygotowawczym, natomiast Trefl poniósł pierwszą porażkę. W sobotę sopocianie potrafili po przerwie odmienić losy meczu z Arged BMSlam Stalą, jednak w niedzielę rywal był za mocny i zbyt dobrze dysponowany w ataku, aby w ogóle mogła być mowa o podobnym scenariuszu.
Wynik niedzielnego spotkania turnieju Abramczyk Cup:
King Szczecin - Trefl Sopot 89:58 (26:18, 18:10, 17:18, 28:12)
King:
Bartosz 18, Zębski 16, Schenk 14, Łapeta 8, Wilczek 8, Melvin 7, Kikowski 6, Davis 5, Kobel 4, Moroń 3.
Trefl: Haws 17, Moten 11, Łukasz Kolenda 7, Leończyk 7, Olejniczak 6, Gruszecki 5, Paliukenas 3, Rompa 2, Klawa 0, Pułkotycki 0.
Czytaj także:
Memoriał Michniewicza. Emocje do samego końca, Polski Cukier minimalnie lepszy od PGE Spójni >>
NBA. Vlade Divac kończy swoją misję. Serb odchodzi z Sacramento Kings >>
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Robert Lewandowski show. Co za sztuczka!