COVID-19 znacząco wpływa na sport, stawiając na szali losy rozegrania przyszłego sezonu, w tym koszykarskiej Energa Basket Ligi i rozgrywek ze szczebli PZKosz. Czy w czasach, które nadeszły jest chociażby cień szansy, aby sezon 2020/21 odbył się zgodnie z planem i bez komplikacji?
Sezon Energa Basket Ligi rozpoczął się w czwartek, 27 sierpnia. Już w trakcie samego okresu przygotowawczego potwierdzono kilka pozytywnych przypadków na obecność koronawirusa - 2 w WKS Śląsku Wrocław, 2 w Asseco Arce Gdynia i aż 8 w Polpharmie Starogard Gdański, z czego tylko jeden koszykarz wymagał hospitalizacji. Na kwarantannie była także PGE Spójnia Stargard. Wirus SARS-CoV-2 jak na razie pojawił się także w dwóch pierwszoligowych zespołach - w TS Wisła Kraków stwierdzono dwa pozytywne przypadki, w Energa Kotwicy najpierw jeden, natomiast sytuacja w kołobrzeskim klubie chwilę później nabrała większych obrotów.
- Jesteśmy bez objawów. Nie możemy trenować w pełnym składzie bo kilku koszykarzy wciąż przebywa w zamknięciu - kilku zawodników mogło przyjechać do Kołobrzegu, a reszta czeka na zdjęcie kwarantanny i wyniki testów - wyjaśnia Kamil Graboń, prezes Energa Kotwicy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skandaliczne zachowanie koszykarza! Potraktował rywala brutalnie
- Wiele komplikuje fakt, że każdy sanepid działa w inny sposób, testy są wykonywane w różnych odstępach czasu, brakuje spójności w przepisach. Patrząc z perspektywy klubu sportowego, jest to bardzo uciążliwe, bo musieliśmy dzwonić po kilku miejscach w Polsce i dopytywać, co i kiedy dana osoba będzie miała wykonane i do tego dostosować przygotowania. Nasi zawodnicy siedzą w domach już ponad dwa tygodnie, a nie mają żadnych objawów. Ważnym aspektem jest to, że bez wątpienia odbije się to na ich formie. Niektórzy są w treningu, niektórzy przebywają na kwarantannie. Tracimy mnóstwo czasu, ciężko będzie się przygotować. W sezonie to będzie duży problem, jeżeli część zespołu będzie zamknięta w domach - dodaje.
Dopiero w czwartek pojawiły się przesłanki prosto z Ministerstwa Zdrowia o możliwym skróceniu kwarantanny - dla osób niemających objawów - do 10 dni bez konieczności wykonywania testów kontrolnych. O tym, że bez objawów testów nie będzie, powiedział również w "Przeglądzie Sportowym" Komisarz PGNiG Superligi, Piotr Łebek.
Jaka taktyka?
Zdecydowanie łatwiej jest zapobiegać, bo tym sposobem być może unikniemy chaosu, który może mieć fatalne skutki... ale do tej pory brakowało jasnej linii obronnej.
- Zalecenia meczowe, które otrzymaliśmy do tej pory nie są ze sobą spójne i dla osób kierujących się logiką i tak są bardzo niezrozumiałe, a co ważne, dotyczą samej organizacji spotkań. Jedne zasady wykluczają się z drugimi. Postępując tak jak zaleca Sanepid bądź Ministerstwo Zdrowia, ten sezon chyba nie powinien się rozpocząć. Koszykówka to przecież sport kontaktowy. Czekamy na jasne zasady, wsparcie dla klubów. Wszyscy funkcjonują normalnie, statystyki mówią same za siebie. Chyba czas powiedzieć sobie, że trzeba wrócić do normalności, oczywiście nadal uważając na siebie i dbając o własne zdrowie - proponuje Graboń.
- Trzeba zachować zdrowy rozsądek, ale przepisy są nieubłagane. W sekcji koszykówki nie mamy zakażeń. W hali zostały wprowadzone obostrzenia i są one mocno przestrzegane. Z tego jesteśmy zadowoleni. Patrząc jednak na cały świat sportu, drżymy o ten sezon, jak go rozegramy. Natomiast widzimy kłopoty, co jeżeli pojawią się kolejne przypadki w trakcie rozgrywek? - pyta Krzysztof Woźniak, prezes Tyskiego Sportu S.A.
No właśnie, co w sytuacji, kiedy w zespole pojawi się koronawirus? Jak rozegrać ten sezon? Sam prezes PLK i PZKosz Radosław Piesiewicz w rozmowie z "PS" zaznaczył, że nie uważa, by choroba dwóch koszykarzy była powodem przełożenia meczów.
- Zawodnik rzeczywiście powinien być traktowany jak kontuzjowany, tak samo jak zawodnik z grypą musi siedzieć w domu dopóki się nie wyleczy, tak samo i ten z COVID-19 powinien zostać odizolowany. Ale to nie może odbijać się na całej drużynie, a idąc dalej, na rozgrywkach. Nie wiem jak sezon ma się zacząć i w jaki sposób ma przebiegać, jeśli będzie tak jak jest teraz - zauważa Graboń.
- Do tej pory rozegraliśmy kilka sparingów i chcemy przepracować jak najlepiej okres przygotowawczy, z zachowaniem wszelkich środków ostrożności. Jesteśmy w trudnej sytuacji, ale musimy odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Dobrym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie nowych regulacji dotyczących wszystkich dyscyplin przez Ministerstwo Sport i Sanepid - uzupełnił Woźniak.
Testować, nie testować?
Częste testowanie? Nie w sytuacji, kiedy koronawirus uszczuplił budżety wielu klubów, szczególnie tych z niższych lig, gdzie realia są zupełnie inne. "Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz" w tej sytuacji będzie dość brutalnym powiedzeniem, ale czy nie najbardziej słusznym?
- Może trzeba zrobić tak jak zrobiła warszawska Legia z piłkarzami, że każdy zawodnik z objawami jest izolowany i tyle? Żeby badać wszystkich, klubów na to nie stać. Może i to konieczne, ale to jest zbyt kosztowne i nie jest w ogóle możliwe. Może trzeba ograniczyć się jedynie do badania tych, którzy wykazują objawy i to ich izolować, a resztę obserwować? Co do badań, jestem sceptycznie nastawiony. Wszyscy wiemy, że można zarazić się wszędzie i w każdym momencie. Nie ma złotego środka. Trzeba starać się o wyjątkową samozachowawczość, przestrzeganie wytycznych przekazywanych przez Ministerstwo Zdrowia i Sanepid - podkreśla Mirosław Krysztofik, prezes Elektrobud-Investment ZB Pruszków, dodając: - Od samego początku robimy podstawową rzecz - mierzymy temperaturę, wszystko dezynfekujemy. Ale więcej nie możemy zrobić.
Na Energa Basket Ligę na początku nałożono obowiązek wykonania testów na własną rękę. W niższych ligach już nie. - Ale ja i tak za tym nie jestem póki ktoś nie ma objawów - mówi Graboń. - W wielu miejscach nie ma testów i tylko tam widać szansę na w miarę normalnie rozegranie sezonu, nie tylko w koszykówce. Nie możemy żyć z ciągłymi obawami - czy sezon zostanie dokończony, czy wywiążemy się z umów sponsorskich, czy nikt nie zostanie bez pracy, czy wszyscy to przetrwamy. Klubów nie stać na ciągłe testowanie, a co więcej, to nie ma najmniejszego sensu. Chorować "bezobjawowo" jest bardzo niezrozumiałym pojęciem.
W koszykarskim GKS-ie Tychy do tej pory nie odnotowano żadnego przypadku koronawirusa. Pojawił się jednak w sekcji hokeja, więc klub musiał już stawić temu czoła. - Należy się zastanowić, czy nie lepiej odizolować tylko jednego zawodnika, który jest chory, a nie wszystkich? Najlepiej byłoby rzeczywiście, aby mecze odbywały się bez komplikacji, a tylko zakażeni pozostawali w izolacji. To temat wszystkich związków. To musi być regulacja z góry, aby dojść do porozumienia jak najbliższy sezon w tym wyjątkowo trudnym okresie ma zostać rozegrany. Z tym musimy żyć -zaznacza Woźniak.
- Do tej pory, w przypadku wystąpienia objawów u jednego z zawodników, klub wysyła go na test. Jeżeli wynik jest pozytywy, poddany zostaje izolacji. Klub musi wysłać do Sanepidu listę osób, które miały kontakt z zakażonym. Po tygodniu pobierany zostaje wymaz, aby sprawdzić, czy nie ma więcej pozytywnych przypadków. W drużynie hokeistów jeden zawodnik czuł się bardzo dobrze. Pierwszy wynik był negatywny, drugi wątpliwy. Kolejne 10 dni musiał spędzić w kwarantannie. Testy zostały powtórzone, wyszedł wynik negatywny i mógł do nas wrócić. W sumie mieliśmy 3 dodatnie testy - 2 po zgrupowaniu reprezentacji Polski, a teraz mieliśmy kolejny przypadek. Jeżeli wyniki będą negatywne, zespół niedługo wróci do treningów - analizuje.
Dopiero w piątek w siedzibie Głównego Inspektoratu Sanitarnego w Warszawie odbyło się spotkanie w sprawie zaleceń sanitarnych, które obowiązywać będą w nowym sezonie Energa Basket Ligi, Energa Basket Ligi Kobiet, Suzuki 1. Ligi Mężczyzn oraz pozostałych rozgrywek Polskiego Związku Koszykówki. Głównym tematem rozmów była ocena zaleceń sanitarnych przygotowanych przez PLK i PZKosz w zakresie otwarcia rozgrywek, ale jeszcze nie podzielono się efektami tych obrad.
Dekalog sportowca
Każdy sportowiec doskonale zna pojęcie "profesjonalizm". Każdy, kto profesjonalnie uprawia jakąkolwiek dyscyplinę ma świadomość tego, co powinno znaleźć się w jego własnym dekalogu. Same kontrakty obwarowane są już licznymi nakazami i zakazami, szczególnie teraz, gdy pierwszy raz kluby zetknęły się z pandemią. Teraz, ta świadomość powinna być jeszcze większa, bo - dosłownie - chodzi przecież o być albo nie być.
- Myślę, że koszykarze są świadomi, mają rodziny. Wiedzą, że muszą zachować szczególną ostrożność. To też ich praca. Tymczasem, póki to trwa, musimy być jeszcze bardziej zdyscyplinowani. Jedno wyjście na imprezę może ciągnąć za sobą skutki, które w tych okolicznościach odbiją się na całym zespole. Gracze nasze zalecenia odbierają pozytywnie, wiedzą co mają robić. Ale trzeba brać pod uwagę, że nawet jeśli to my będziemy przestrzegać obostrzeń, nie oznacza, że tak samo będzie postępować ktoś inny, a nie jesteśmy w stanie całkowicie zamknąć się w domu. Kluby powinno się ewentualnie "zmusić" do tego, by prowadziły poważne rozmowy z zawodnikami, przypominać o profilaktyce, zachowywać podstawowe środki ostrożności. Ciężko mówić o skutecznym rozwiązaniu, ale przynajmniej można wykonać pewien krok, aby zminimalizować ryzyko - podsumowuje Krysztofik.
Rozgrywki Suzuki 1. LM rozpoczną się dopiero w ostatni weekend września. Obserwując ekstraklasę, która znalazła się na pierwszej linii, jest jeszcze czas na rozegranie akcji, by wypracować możliwie jak najlepszą taktykę. Koszykówka to gra zespołowa. Wszyscy w tym meczu grają na jeden kosz, z tym samym przeciwnikiem. Czy jest zagrywka, która pozwoli rozegrać sezon bez komplikacji? Na szali są w końcu losy wszystkich dyscyplin.
Zobacz także: Koszykówka. Coś się kończy, coś się zaczyna. Chanas, Bręk - znane nazwiska w drugoligowej Rydzynie
I liga. Start za równy miesiąc. Pod lupą ostatnie dni koszykarskiego zaplecza