Memphis Grizzlies - New York Knicks 90-86
(D.Arthur 22, M.Williams 16, D.Carroll 9, T.Glider 9 - J.Hill 17, M.Almond 13, Tskitishvili 12)
Bohaterem Memphis Grizzlies był Marcus Williams. W czwartej kwarcie jego zespół prowadził 78-77. Od tego momentu zdobył 10 ze swoich 16 punktów i praktycznie w pojedynkę przesądził o losach meczu. Na swoim koncie zapisał jeszcze po pięć asyst i zbiórek. Dzięki jego dobrej dyspozycji w końcówce stracia z New York Knicks, "Niedźwiadki" wywalczyły swoje drugie zwycięstwo w Las Vegas. Drużna z Big Apple trzymała dystans, ale nie była w stanie przełamać rywali i przegrała 86-90.
- Wykorzystałem szansę, którą dostałem. Zawsze trzeba grać na "maksa", zwłaszcza w sytuacjach, kiedy starasz się o kontrakt - powiedział Williams. Jego zespół na początku czwartej kwarty przegrywał różnicą dziewięciu oczek. Później jednak koszykarze teamu z Memphis wzięły sprawy w swoje ręce.
Najskuteczniejszym koszykarzem w szeregach zwycięzców był Darrell Arthur, który mecz zakończył z dorobkiem 22 punktów. Wśród przegranych pięciu graczy zanotowało dwucyfrowy dorobek. Najwięcej oczek (17) uzbierał Jordan Hill, którego Knicks wybrali z ósmym numerem w tegorocznym draftcie.
Washington Wizards - Cleveland Cavaliers 96-93
(N.Young 36, A.Blatche 21, T.Rice 11 - T.Kinsey 22, C.Eyenga 17, J.Williams 14, D.Jackson 14)
Popisy strzeleckie Nicka Younga bardzo pomogły Wizards w odniesieniu zwycięstwa nad "Kawalerzystami". Gracz z Waszyngtonu zaaplikował rywalom aż 36 punktów (13/19 z gry). - Wydaje mi się, że zagrałem dobrze. Wydawało mi się, że obręcz jest większa. Nie mogłem spudłować - podsumował swój występ Young.
Praktycznie przez większość pojedynku przewaga należała do stołecznej ekipy. Cleveland prowadziło zaledwie raz. Było to w pierwszej kwarcie, kiedy po punktach Jawada Williamsa zrobiło się 21-20 dla nich. Pomimo bycia w cieniu, Cavs odrobili czternaście oczek straty i na 1:16 przed końcem meczu doprowadzili do remisu po 84. To podziałało na Wizards niczym płachta na byka. Szybko odpowiedział Andre Blatche i prowadzenie wróciło w ręce koszykarzy z Waszyngtonu. Pomimo usilnych starań "Kawalerzystów", nie byli oni w stanie odnieść zwycięstwa.
Najlepszym graczem teamu z Ohio, który przegrał po raz trzeci był Tarence Kinsey. Rzucił 17 punktów.
Golden State Warriors - Chicago Bulls 95-83
(A.Randolph 42, J.Ingles 10, A.Morrow 10, S.Curry 10 - J.Johnson 21, J.Augustine 21, D.Nelson 14, T.Gibson 14)
"Wojownicy" bez większych problemów poradzili sobie z Bulls. W trzecim starciu tego dnia odnotowano jedynie trzy zmiany prowadzenie. Ogromna zasługa leży po stronie Anthony'ego Randolpha, który rzucił 42 punkty. Podobne wyczyny odnotowano dwa lata temu. Wówczas taką samą zdobycz mieli Marcus Banks i Van Wafer.
Zespół z Kalifornii przegrywał przez pierwsze 77 sekund. Później wziął się do pracy, czego najlepszym dowodem może być wynik po pierwszej kwarcie, którą Warriors wygrali 30-19. "Byki" dwukrotnie zbliżyły się na na jeden punkt (46-45 i 63-62). Za każdym razem Golden State zachowywało spokój i nie dawało ponieść się emocjom. Ostatecznie Warriors odnieśli dwunastopunktowe zwycięstwo, które było ich trzecim w czterech meczach.
Los Angeles Lakers - Oklahoma City Thunder 74-68
(A.Morrison 17, M.Shakur 13, D.Monds 11 - J.Harden 23, B.Mullens 10, S.Ibaka 10)
Siedem remisów i osiem zmian prowadzenia odnotowano w pojedynku tych dwóch drużyn. Thunder mogą mieć powody do niezadowolenia, ponieważ przez większość czwartej kwarty prowadzili. Inicjatywę od stanu 63-62 przejęli Lakers i nie pozwolili Oklahoma City wrócić do gry. Na nic zdały się popisy strzeleckie Jamesa Hardena (23).
- Brawa należą się dla chłopaków. Zagrali bardzo dobry mecz. W przerwie nakazałem im grać bardziej zdecydowanie i szybciej - powiedział opiekun Lakers, Chucky Brown. W jego drużynie najlepsze wrażenie zostawili po sobie Adam Morrison i znany z polskich parkietów Mustafa Shakur. Odpowiednio rzucili 17 i 13 punktów.
Denver Nuggets - San Antonio Spurs 76-78
(C.Karl 19, R.Dupree 13, R.Hendrix 11 - M.Hairstorn 17, G.Hill 16, R.Beck 14)
Drugie zwycięstwo w Las Vegas odnotowały "Ostrogi". Teksańczycy musieli się jednak sporo napocić, aby odprawić z kwitkiem rywali. Początek meczu wskazywał jednak na to, że Spurs wygrają łatwo i pewnie. Rozpoczęli bowiem z wysokiego C i prowadzili 16-6. Później spotkanie się wyrównało i rozgorzała prawdziwa walka. Nuggets wyszli nawet na siedmiopunktowe prowadzenie (34-27). Szalał Coby Karl, który w całym pojedynku uzbierał 19 oczek.
San Antonio nie dało za wygraną. W czwartej kwarcie trzy razy doprowadzało do remisu. W końcu udało im się odzyskać prowadzenie. Po punktach George'a Hilla zrobiło się 73-71 dla "Ostróg". Nuggets mieli jeszcze półtorej minuty na zmianę swojego położenia. Czasu jednak zabrakło i to Spurs mogli cieszyć się z wygranej.
Najlepszym strzelcem drużyny z Teksasu był Malik Hairston, który uzyskał 17 oczek.
Los Angeles Clippers - New Orleans Hornets 88-86
(E.Gordon 22, D.Jordan 21, B.Griffin 16 - D.Collison 23, M.Thornton 19, J.Wright 12)
Po dwóch kwartach można było odnieść wrażenie, że Clippers wygrają małym nakładem sił. Tak się jednak nie stało, ponieważ Hornets wrócili do gry. Dobrze spisywali się Darren Collison i Marcus Thornton. To właśnie dzięki nim "Szerszenie" zdołały wrócić do gry. Na 26 sekund przed końcem trzeciej kwarty wyszli na swoje pierwsze prowadzenie w meczu. Nie nacieszyli się jednak nim zbyt długo. Eric Gordon szybko odpowiedział i ta cześć gry zakończyła się wynikiem 62-61 dla ekipy z LA. W ostatniej odsłonie Clippers nie dali sobie wydrzeć zwycięstwa.
Po raz kolejny oczy wszystkich były zwrócone w stronę numeru jeden tegorocznego draftu. Blake Griffin nie zawiódł. Rzucił 16 punktów, oprócz tego dołożył 9 zbiórek i 5 asyst.