Wielki Anwil odzyskuje zaufanie u kibiców. "To jedno z największych zwycięstw w historii klubu"

WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Shawn Jones
WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Shawn Jones

Przez wiele tygodni kibice Anwilu Włocławek narzekali na grę Anwilu, zaangażowanie gwiazd i brak determinacji. W ostatnich dniach sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Mistrzowie Polski znów grają po "królewsku", odzyskując tym samym zaufanie u fanów.

Kibice przez wiele tygodni nie szczędzili mocnych słów w kierunku Anwilu Włocławek. Najczęściej mówiono o słabej grze, braku odpowiedniego zaangażowania i determinacji. Chętnie wracano do czasów, gdy w składzie mistrza Polski byli walczący Sobin, Łączyński czy Zyskowski.

Kulminacja negatywnych komentarzy nastąpiła po klęsce ze Startem Lublin. Włocławianie zagrali katastrofalne zawody, przegrywając różnicą aż 25 punktów. Wtedy pojawiły się mocne wątpliwości, czy ten projekt wypali i jest w stanie osiągnąć sukces w Polsce i na arenie międzynarodowej.

Zobacz także: EBL. Duża strata Arki Gdynia. Armani Moore odchodzi![url=/koszykowka/860252/ebl-duza-strata-arki-gdynia-armani-moore-odchodzi]

[/url]Z perspektywy czasu może się jednak okazać, że porażka w Lublinie była punktem przełomowym, zwrotnym na wagę czegoś wielkiego. Anwil od tego spotkania wygrał trzy mecze i to w wielkim stylu. Odprawił z kwitkiem kolejno: Rastę, Kinga i San Pablo Burgos, rzucając w tych meczach łącznie aż... 313 punktów!

ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. Dyskobole wyrzuceni z Diamentowej Ligi. Piotr Małachowski: To bardzo brzydko

Nie byłoby jednak tych zwycięstw bez odpowiedniego zaangażowania, poświęcenia i determinacji. Wydaje się, że właśnie te elementy są najważniejsze dla losów tego projektu. Bo to że Tony Wroten, Ricky Ledo i Rolands Freimanis grać potrafią i to na wysokim poziomie to wiedzą wszyscy, ale kluczem jest ich poświęcenie.

Jeśli wojują, Anwil jest wielki. I będzie wielki. Tak jak to było w środowym meczu z Burgos. W pewnym momencie włocławianie weszli na taki poziom w defensywie, że rywale kompletnie się pogubili. Nie wiedzieli, jak reagować na stawiane pułapki. Popełniali proste straty, które włocławianie zamieniali na punkty.

Anwil ostatecznie zwyciężył 100:90 i zanotował drugi z rzędu, a piąty sukces w Lidze Mistrzów. Wroten miał 20 punktów, Ledo 19, a  Dowe 16. Gospodarze wykorzystali 12 na 25 oddanych rzutów zza łuku i mieli 42 zbiórki - o osiem więcej, niż rywale. Świetną robotę pod koszami zrobił Shawn Jones, autor 17 zbiórek.

- Jestem bardzo szczęśliwy, że moi zawodnicy odpowiedzieli fizycznością i pokazali odpowiednią mentalność przeciwko tak renomowanej i zorganizowanej drużynie. Nasz atak funkcjonował znakomicie. Czapki z głów dla zawodników za to, jak się zaprezentowali w tym meczu. Wzięli los w swoje ręce. To jedno z najważniejszych zwycięstw dla naszego klubu. Jestem z tego ogromnie dumny i szczęśliwy. To też znak, że polską koszykówkę należy szanować. Mam nadzieję, że moi zawodnicy znajdą sposób, by prezentować się w ten sposób w każdym spotkaniu - mówi trener Milicić.

Gra Anwilu robi wrażenie w Europie. "Mamy wskazówkę: powinieneś oglądać mecze włocławian w Lidze Mistrzów. Zwłaszcza te w Hali Mistrzów" - taki komentarz czytamy na oficjalnym koncie Basketball Champions League na Twitterze.

"Kosmiczny mecz, wielkie zwycięstwo Rottweilerów" - pisze z kolei oficjalna strona klubu z Włocławka. Anwil triumfuje, gra efektownie, ale co najważniejsze - odzyskuje zaufanie u kibiców, którzy z tak walczącą i zaangażowaną drużyną chcą się utożsamiać.

Zobacz także: EBL. Imponujące wyniki Stelmetu Enea BC. Czytelnicy wybrali: Grają najlepiej w kraju

Źródło artykułu: