Po 48-latach Legia Warszawa wróciła do europejskich pucharów. Gra na dwóch frontach jest bardzo trudna, o czym stołeczni najdobitniej przekonali się w ostatnich tygodniach. O ile w eliminacjach Ligi Mistrzów Legia nie zawiodła, to na krajowym podwórku rozpoczęła sezon od bilansu 0-4.
To był idealny czas na przełamanie. Już pierwsze minuty środowego meczu na Torwarze nie pozostawiły złudzeń, która drużyna będzie dominować. Legioniści rozpoczęli spotkanie od prowadzenia 10:0, a w kolejnej części gry systematycznie powiększali swoją przewagę. - Dobrze z powrotem znaleźć się na zwycięskiej ścieżce. Moi zawodnicy pracowali bardzo ciężko, oni zasłużyli na to, by mieć szansę na tak efektowne zwycięstwo - podkreślił na konferencji prasowej trener Tane Spasev.
- Mieliśmy trudny czas i męczące podróże po Europie, do Kosowa oraz Rosji. Wydaje mi się, że to miało wpływ na naszą postawę w pierwszych meczach sezonu. Takie podróże po Europie są dla nas czymś nowym, dla zdecydowanej większości moich zawodników - dodał Macedończyk.
ZOBACZ WIDEO Cezary Trybański: Mike Taylor zaraził zespół amerykańskim luzem
Na wysokości zadania stanął środkowy Michael Finke, który zrehabilitował się po bardzo słabym meczu w Zielonej Górze. Teraz zdobył 26 punktów i był zdecydowanie najskuteczniejszym zawodnikiem swojej drużyny.
- W ostatnich dniach bardzo dobrze trenowaliśmy, byliśmy skoncentrowani na każdym kolejnym treningu i ćwiczeniu. To miało przełożenie na ten mecz. Grało nam się zdecydowanie łatwiej, lepiej rozumieliśmy się, więcej podpowiadaliśmy sobie na parkiecie, lepiej wyglądaliśmy jako drużyna - tłumaczy podkoszowy.
Legioniści zrobią wszystko, aby pójść za ciosem w Energa Basket Lidze. W sobotę ich rywalem będzie HydroTruckiem Radom.
Zobacz także: FIBA Europe Cup. Legia Warszawa rozbiła rywala na inaugurację!
Zobacz także: NBA. Zaskakująca opinia Michaela Jordana