[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Mecz z MKS-em Dąbrowa Górnicza wywołuje u pana podwyższone ciśnienie?
[/b]
Mathieu Wojciechowski, koszykarz Śląska Wrocław: Tak, ale to jest całkowicie normalne, bo przecież w tym zespole spędziłem cały poprzedni sezon. Cieszę się, że wracam do Dąbrowy Górniczej, ale w żadnym stopniu nie zmienia to przygotowań do meczu. Czuję sentyment do czasu spędzonego w tym klubie, ale na parkiecie nie będzie po nim śladu.
Jakie ma pan wspomnienia z pobytu w tym klubie?
Sportowo jak najbardziej. Mieliśmy super grupę ludzi, która, mimo wielu przeciwności losu, osiągnęła znakomity wynik. Często rozmawiam z dawnymi kolegami: Zębskim, Koblem i obcokrajowcami. Wspominamy różne sytuacje. I wszyscy jesteśmy tego samego zdania, że sportowo był to znakomity sezon.
Nawet widziałem, że w trakcie MŚ wspierał pan Adrisa De Leona, "Papiego", jak go nazywaliście w drużynie.
Byłem z nim w kontakcie. Wspierałem jego, ale też kolegów z Wybrzeża Kości Słoniowej, których spotkałem w hotelu w Chinach. Niektórych nie widziałem przez 2-3 lata. Fajnie było ich znów zobaczyć. A "Papiego" nadal mam w sercu. (śmiech) Super gość.
ZOBACZ WIDEO: Mistrzostwa świata w lekkoatletyce Doha 2019: Wojciech Nowicki zdradza, jak dowiedział się o medalu
Kwestie pozasportowe w MKS-ie dobiegły końca? Otrzymaliście już wszystkie zaległości?
Wszystkich pieniędzy nie otrzymaliśmy, ale na szczęście jest konkretny plan naprawczy. Całą sytuację monitoruje trener Michał Dukowicz. On to wziął na siebie. Przekazał nam jasny plan działania na spłatę zaległości. Do tej pory wszystko idzie zgodnie z planem. Mam nadzieję, że ten temat szybko zostanie zamknięty, tak aby wyrzucić z głowy te wszystkie kłótnie i nieporozumienia, które miały miejsce w sezonie.
Ta sytuacja mocno wpłynęła na pana psychikę?
Tak. Zrobiliśmy kawał dobrej roboty w trakcie sezonu, w pełni wywiązaliśmy się z tego, co wcześniej obiecaliśmy. Codziennie ciężko pracowaliśmy na treningu, narażaliśmy swoje zdrowie, więc czas, żeby druga strona też wywiązała się z obietnic. Oby to się skończyło jak najszybciej.
W okresie letnim przebywał pan na zgrupowaniu reprezentacji Polski. Nawet poleciał pan z drużyną do Chin, ale w ostatnim momencie trener Mike Taylor zrezygnował z pana usług. Był żal i rozczarowanie?
Nie było ani żalu ani rozczarowania. Ja doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, jak wygląda moja sytuacja w kadrze i jaka jest hierarchia w zespole. Czułem, że w końcu odpadnę. Trener mi to sygnalizował. Wszystko dokładnie wytłumaczył. Dla mnie to i tak był mega pozytywny okres w karierze. Po raz pierwszy tak długo miałem okazję przebywać w tak znakomitym gronie. To było super przeżycie. Zebrałem cenne doświadczenie. Trenowałem z drużyną, także pod okiem Dominika Narojczyka, tak aby cały czas być w formie. Przyglądałem się też kolegom, jak przygotowują się do meczów. Od każdego mogłem się dużo nauczyć.
Latem się trochę panu dostało od kibiców, którzy mocno skrytykowali wybór klubu. Mówili, że chciał pan podpisać kontrakt z klubem z TOP4, a w końcu wylądował w Śląsku Wrocław, który wraca do ligi po kilku latach. Jak pan odebrał te słowa fanów?
Widziałem te wszystkie wiadomości, bo kibice mnie odznaczali na Twitterze. W ogóle się jednak tym nie przejąłem. Za dużo w życiu widziałem. Ludzie nie wiedzą o wszystkim, a mimo wszystko zabierają głos na dany temat. Ten hejt po mnie spłynął. To moja kariera i to ja biorę odpowiedzialność za swoje decyzje. Nie ukrywam, że liczyłem na większe zainteresowanie i większą liczbę propozycji. Zwłaszcza od tych drużyn z góry tabeli. Nie było nic, dlatego nie robiłem niczego na siłę. Nie chciałem zwlekać. To nie w moim stylu. Lubię szybkie i konkretne decyzje.
Zobacz cały wywiad z trenerem Igorem Miliciciem
Były oferty zagraniczne?
Było zainteresowanie z PRO A, ale zabrakło konkretów.
Dlaczego Śląsk w takim razie?
Po rozmowach z prezesem Lizakiem i trenerem Adamkiem uwierzyłem w ten projekt. Liczę, że uda nam się to wszystko zrealizować. Śląsk był bardzo mną zainteresowany, od razu usłyszałem, że jestem na samym szczycie listy do zatrudnienia. To mnie ostatecznie przekonało. Rola jednego z liderów zespołu mi bardzo odpowiada. Chcę się sprawdzić w takiej funkcji.
W pierwszym meczu z HydroTruckiem Radom zaimponował mi pan swoją dojrzałością. Podejmował pan dobre decyzje, nie forsował rzutów z nieprzygotowanych pozycji. Taki będzie Mathieu Wojciechowski w tym sezonie?
Chciałbym, żeby tak właśnie było. Pamiętaj, że w poprzednim sezonie miałem wiele do udowodnienia. To był mój pierwszy rok gry w Polsce. Musiałem się odbudować, bo wcześniej we Francji miałem kłopoty z regularnymi występami. To trochę jak z jazdą na rowerze. Nie zapomniałem, jak się jeździ, ale musiałem sobie wszystko przypomnieć. Teraz nieco się uspokoiłem wewnętrznie. Pracuję nad tym, żeby duża ilość energii nie wpływała na mnie negatywnie.
Ucieszył się pan na transfer Kamila Łączyńskiego?
Oczywiście. Kto by nie chciał takiego rozgrywającego? On jest prawdziwym boiskowym generałem, zawodnikiem, który daje dużo spokoju. Ma ogromne doświadczenie, doskonale zna tę ligę. Dużo się od niego można nauczyć.
Śląsk Wrocław w play-off?
To jest nasz cel. Będę bardzo zadowolony, gdy uda nam się zakwalifikować do pierwszej "ósemki". Zwłaszcza, że liga w tym sezonie jest szalenie wyrównana. Jest dużo drużyn, które mają podobne aspiracje. Uważam, że stać nas na jeszcze lepszą grę. Chcę po sezonie spojrzeć w lustro i powiedzieć, że byłem liderem drużyny, która znalazła się w górnej części tabeli.
Zobacz także: Szykują się zmiany w Energa Basket Lidze. Oto możliwe transfery