Nie da się ukryć, że Stelmet Enea BC Zielona Góra i Arka Gdynia to dwaj najwięksi przegrani tego sezonu. Drużyna Igora Jovovicia, która miała bić się o odzyskanie mistrzostwa Polski, w półfinale została znokautowana przez Polski Cukier Toruń (0:3), natomiast zespół Przemysława Frasunkiewicza w serii przegrał z Anwilem Włocławek 2:3, choć po dwóch pierwszych meczach prowadził 3:2.
Pytanie, jak ekipy, które miały walczyć o najwyższe cele, mają teraz zmobilizować się na finał pocieszenia. Sfera psychiczna w kontekście końcowego "sukcesu" może okazać się kluczowa.
Zobacz: EBL. Szymon Szewczyk: Anwil jak maszyna. Cały czas brnie do przodu
- Wszystko zależy od tego, w jakim klubie się gra. Gdy występowałem w Czarnych Słupsk, brąz był dla nas jak złoto. Wiadomo, że Stelmet ma trochę inne aspiracje, tutaj zawsze walczy się o mistrzostwo. Trudno będzie odbudować się mentalnie, ale Arka też będzie miała ciężko, by to sobie wszystko poukładać. Oni wygrali rundę zasadniczą, w półfinale prowadzili już 2:0 - przyznaje w rozmowie z "Lubuski Sport TVP3" Jarosław Mokros.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Czy Legia powinna rozstawać się z Michałem Kucharczykiem? "Ma elkę w sercu"
- Musimy zostawić na parkiecie całe serce i zdobyć brąz dla kibiców, którzy cały sezon dzielnie nas wspierali. Osobiście chciałbym to dla nich zrobić - podkreśla skrzydłowy Stelmetu Enei BC Zielona Góra, który spodziewa się trudnej przeprawy w walce o brązowy medal Energa Basket Ligi.
Zobacz: Walerij Lichodiej: Kibice Anwilu? W żadnym klubie takich nie miałem!
- Wiemy, że Arka to mocny zespół. Grają szaloną koszykówkę, jest tam dwóch gości, którzy potrafią rzucić po 40 punktów. Czeka nas ciężki bój - stwierdza Jarosław Mokros.
Pierwszy mecz o brązowy medal odbędzie się w piątek w Zielonej Górze.