NBA. Milwaukee Bucks roznieśli bezradnych Toronto Raptors. Już 2-0 w finale Wschodu

Getty Images / Sarah Stier / Na zdjęciu: Giannis Antetokounmpo
Getty Images / Sarah Stier / Na zdjęciu: Giannis Antetokounmpo

Finał Wschodu układa się podobnie, jak ten w Konferencji Zachodniej. Milwaukee Bucks znów pokonali na własnym parkiecie Toronto Raptors i zrobiło się 2-0. Giannis Antetokounmpo i jego koledzy nie pozostawili rywalom żadnych złudzeń.

Ci, którzy liczyli na podobny scenariusz, co w pierwszym meczu, mocno się rozczarowali. Zamiast walki do końca spotkania, Milwaukee Bucks zdominowali wydarzenia na parkiecie i roznieśli Toronto Raptors. Już do przerwy było 64:39, a finalnie spotkanie w hali Fiserv Forum zakończyło się wynikiem 125:103. Podopieczni Mike'a Budenholzera tym razem nie pozostawili rywalom żadnych złudzeń i w serii do czterech zwycięstw, mamy 2-0.

Giannis Antetokounmpo w piątek przywitał się z kibicami efektownym wsadem, następnie zablokował Marca Gasola oraz znów popisał się dunkiem. Taki obrót spraw musiał dodatkowo zmobilizować drużynę z Wisconsin, bowiem w pierwsze 12 minut zdobyli aż 35 punktów. Toronto powinno wtedy odpowiedzieć, ale oni rzucili zaledwie 21 "oczek", a w drugiej kwarcie tylko 18, co dopełniło obrazu ich nieporadności. Bucks schodzili do szatni z bardzo dużym prowadzeniem.

- Gra tak twardo i nieustępliwie, że kładzie na szali wszystko za każdym razem. To był dla nas świetny początek. Myślę, że wszyscy nakręcali się tym, jak prezentował się Giannis i tym, jak rozpoczął ten mecz - chwalił Greka na konferencji prasowej Mike Budenholzer. Antetokounmpo w 35 minut spędzone na boisku miał 30 punktów, 17 zbiórek, pięć asyst i dwa bloki. Co ciekawe, żaden inny zawodnik Milwaukee nie dostał od trenera chociażby 30 minut, bo zdecydowanie nie było takiej potrzeby.

ZOBACZ WIDEO Odwiedziliśmy Healthy Center by Ann. To tu zajęcia prowadzi Anna Lewandowska i jej zespół

Szóstka "Kozłów" przekroczyła barierę dziesięciu wywalczonych "oczek", Ersan Ilyasova dodał ich 17, a Nikola Mirotić 15. Gospodarze popełnili przede wszystkim zaledwie siedem strat, a ponadto zebrali 53 piłki i rozdali 27 drużynowych asyst. Drużyna z Kanady zanotowała 40 zbiórek oraz trafiła przeciętne 37 na 87 oddanych rzutów z pola, co dało skuteczność na poziomie niespełna 43-procent.

Czytaj także: Oficjalnie: Jacek Winnicki trenerem Arged BM Slam Stali Ostrów Wielkopolski

Kawhi Leonard w asyście Normana Powella próbowali odrobić straty, ale maksymalnie udało się im je zniwelować w pewnym momencie do 12 punktów. Odpowiedź Bucks była natychmiastowa i stanowcza, finalnie Raptors nie mieli nic do powiedzenia. Leonard zaliczył 31 punktów i osiem zbiórek, a wspominany Powell miał 14 "oczek" z ławki rezerwowych. Zawiedli znów Pascal Siakam (osiem punktów) oraz Marc Gasol (dwa punkty). Jeden z liderów "Dinozaurów", Kyle Lowry trafił fatalne 4 na 13 oddane rzuty z pola i 5 na 8 osobistych.

- Trzeba przyznać szczerze, że nie zrobiliśmy dziś zbyt wiele dobrego na parkiecie - przyznał w rozmowie z dziennikarzami trener przegranych, Nick Nurse. Czy Raptors uda się jeszcze odwrócić losy rywalizacji? Trzeci mecz finału Wschodu, tym razem w Toronto odbędzie się w nocy z niedzieli na sobotę o godz. 1:00 czasu polskiego.

Czytaj także: Duży transfer Kinga Szczecin. Cleveland Melvin zostaje w Polsce!

Wynik:

Milwaukee Bucks - Toronto Raptors 125:103 (35:21, 29:18, 31:39, 30:25)
(Antetokounmpo 30, Ilyasova 17, Mirotic 15 - Leonard 31, Lowry 15, Powell 14)

Stan serii: 2-0 dla Bucks

Źródło artykułu: