- Gorzów jest najbardziej ofensywnym zespołem w tej lidze i chcieliśmy ten mecz trochę spowolnić - przyznał po meczu Arkadiusz Rusin, szkoleniowiec Ślęzy Wrocław. Tym razem w temacie gry w obronie nie może narzekać na występ swoich zawodniczek.
Jego podopieczne miały przede wszystkim doskonały początek. Pierwszą kwartę wygrały 22:11, a w całej pierwszej połowie straciły zaledwie 25 "oczek". Sposobu na drogę do kosza nie potrafiły znaleźć skuteczne zazwyczaj Ariel Atkins, Maria Papova czy Laura Juskaite.
- Drugi raz nie udał nam się początek meczu - komentuje Dariusz Maciejewski. Szkoleniowiec InvestInTheWest Enea Gorzów Wielkopolski nawiązuje do środowej potyczki w Krakowie z Wisłą CanPack, gdzie po 11 minutach Biała Gwiazda prowadziła aż 35:19 (ostatecznie porażka gorzowianek 81:84). - Jeżeli przegrywa się kwartę minus jedenaście, a potem jest wyrównane spotkanie, to okazuje się, że ten początek był bardzo istotny - dodaje Maciejewski.
Akademiczki sposób na Ślęzę znalazły tak naprawdę dopiero w czwartej kwarcie, kiedy przegrywały już 42:56. Wpadły trzy "trójki" i przewaga wrocławianek stopniała do czterech "oczek". Więcej odrobić się nie udało, bowiem gorzowianki w kolejnych akcjach popełniły cztery straty.
- Za dużo zawodniczek nie grało swojej koszykówki przez co mieliśmy problemy w ataku. Ciężko było prowadzić ten zespół w tym meczu, ponieważ było za dużo dziur - zakończył Maciejewski.
Ślęza po tej wygranej "wdrapała się" na trzecie miejsce w tabeli Energa Basket Ligi Kobiet, gorzowianki natomiast praktycznie straciły szansę na zakończenie rundy zasadniczej w czwórce.
ZOBACZ WIDEO Serie A: Lazio rządzi w Rzymie! Deklasacja w derbach [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]