Kontuzje i łatanie dziur
W trakcie kilku tygodni, poprzedzających Weekend Gwiazd, zespół Houston Rockets na swoich barkach ciągnął James Harden. Od 11 grudnia, nie wliczając występu w All-Star Game, lider Rakiet zdobywał w każdym spotkaniu minimum 30 punktów. W międzyczasie powoli wracało do gry kilku ważnych graczy, m.in. Chris Paul i Eric Gordon. Wielkim problemem pozostawała jednak kontuzja ostoi defensywy, podkoszowego Clinta Capeli.
Środkowy poza grą pozostaje od ponad miesiąca. Aby łatać dziurę, powstałą w wyniku jego absencji, pozyskano Kennetha Farieda, który świetnie wywiązywał się z powierzonych mu zadań. Średnio w każdym pojedynku notował na swoim koncie double-double (16 punktów, 10 zbiórek), naprawdę udanie wypełniając lukę w polu trzech sekund. Na co będzie więc stać Rakiety, kiedy Capela wróci do gry?
W okresie trade deadline, szefowie klubu nie spali. Oddali do Filadelfii Jamesa Ennisa, ale za to pozyskali z Sacramento Kings Imana Shumperta. Jeszcze wcześniej, z powodu urazu Chrisa Paula, sprowadzili na obwód Austina Riversa. Tym samym, po powrocie wszystkich leczących się zawodników, drużyna z Houston będzie wreszcie miała to, na czym zależało jej od początku, czyli głębię składu.
Harden, czyli krytykowany superstrzelec
Oczywiście, w dalszym ciągu będzie to ekipa, której poczynania będą zależały od Hardena. Odkąd "Brodacz" rozpoczął swoją serię, która obecnie wynosi 31 spotkań ze wspomnianymi już minimum 30-oma punktami na koncie, Rockets rozpoczęli marsz w górę tabeli Zachodu. Wygrali 21 z tych gier, dzięki czemu są już na 5. miejscu w swojej konferencji. Bez wybitnych meczów Hardena, nie byłoby to możliwe.
- Moja seria to niesamowita rzecz, ale było to dla nas po prostu niezbędne, zważywszy na to, w jakiej sytuacji się znaleźliśmy. Nie byłem jednak na tym jakoś szczególnie skoncentrowany. Najzwyczajniej robiłem wszystko, co było w mojej mocy, abyśmy odnosili zwycięstwa - podkreślił 29-latek.
Harden musiał jednak mierzyć się z krytyką. Wielu osobom nie podoba się jego styl, w którym nie dzieli się piłką i gra pod siebie. Jak sam stwierdził, trudny jest dla niego fakt, że słowa te padały z ust byłych koszykarzy. - Staram się od tego odcinać, ale w erze mediów społecznościowych nie jest to łatwe. Każdy ma prawo do swojej opinii, ale przykro mi, że takie rzeczy mówią moi byli koledzy po fachu - dodał.
Gracz Rakiet miał na myśli między innymi słowa Kobe'ego Bryanta, który stwierdził, że taki styl nie jest w stanie zapewnić drużynie mistrzostwa. Pewnym paradoksem jest fakt, że on sam także notował sezony, kiedy grał w niemal identyczny sposób.
ZOBACZ WIDEO Wszołek alternatywą dla Grosickiego? "Nikomu nie zamykam drogi do kadry"
Co osiągną?
Przed startem rozgrywek w Houston wprost mówili, że celują w wygranie konferencji i finalnie odebranie tytułu z rąk Golden State Warriors. Na Zachodzie jest jednak kilka wyjątkowo groźnych ekip, bowiem świetnie grają ostatnio Oklahoma City Thunder, a Denver Nuggets i Portland Trail Blazers także są mocni. Tym niemniej wydaje się, że - ze względu na doświadczenie - jedynie OKC lub Rockets są w stanie wygrać serię z mistrzami.
Teksańczycy bliscy tego byli już w poprzednim sezonie. Wówczas w wygraniu finału Zachodu przeszkodziła im kontuzja Paula. Rakiety prowadziły 3-2, ale kiedy zabrakło ich "mózgu", nie byli już w stanie przechylić szali na swoją stronę. Być może w tym sezonie będą mieli więcej szczęścia. Tym bardziej, że są na to widoki, o ile kontuzje znów nie pokrzyżują im planów.
Czytaj także:
Zobacz najlepsze zagrania All-Star Weekend 2019
Czy LeBron James pójdzie w ślady Michaela Jordana?