[b]
Jakub Artych, WP SportoweFakty: Łatwiej jest być politykiem czy sportowcem?[/b]
Maciej Zieliński, były reprezentant Polski: Na pewno są to dwa różne światy. Nie można tego w żaden sposób porównać.
Był pan wcześniej posłem VII kadencji sejmu oraz radnym miejskim we Wrocławiu. Trudno było przestawić się na taki rodzaj pracy?
Po zakończeniu kariery, dla każdego sportowca jest to ciężka sprawa. Chodzi przede wszystkim o zmianę trybu życia. Bycie posłem czy radnym jest dużo mniej dynamiczne. Sportowiec przyzwyczajony jest do adrenaliny i nowych wyzwań, a tutaj jest siedzący tryb pracy. Sesje trwają czasami wiele godzin.
ZOBACZ WIDEO Inauguracja EBLK dla Arki. Punkty zostają w Gdyni
Teraz startuje pan do Rady Miejskiej Wrocławia. Co dla sportu w tym mieście można wywalczyć?
Musimy wszystko zbudować. Pamiętamy czasy, kiedy Śląsk Wrocław zdobył potrójne mistrzostwo Polski: w koszykówce, piłce nożnej oraz piłce ręcznej. Miasto musi zrobić wszystko, aby to wróciło. Z drugiej strony nie możemy patrzeć tylko na zawodowy sport. Wszystkie badania, które prowadzone są na temat sprawności fizycznej dzieci i młodzieży są zatrważające. Musimy wprowadzić programy, które zachęcą ich do uprawiania sportu. Każda aktywność fizyczna jest dla zdrowia bezcenna. Trzeba to uświadomić nie tylko dzieciom, ale też ich rodzicom, którzy powinno to zaszczepić swoim pociechom.
Zobacz także: Sebastian Kowalczyk: Mamy swój cel do zrealizowania
Ozdobą Wrocławia jest nowoczesny stadion, który świeci jednak pustkami. Jak rozwiązać ten problem?
Problem stadionu jest szerszy. Na innych nowoczesnych obiektach w Polsce odbywa się dużo różnych imprez. Oprócz w tym wypadku meczów piłki nożnej, powinny być organizowane koncerty i inne wydarzenia. We Wrocławiu jest cisza. Kiedy zapadła decyzja o budowie stadionu, byłem przekonany, że będzie on tętnił życiem. Byłem raptem na jednym koncercie na stadionie, a od tamtego momentu jest straszna posucha.
Ja byłem jeszcze na walce Tomasza Adamka z Witalijem Kliczką, ale to dawne czasy.
To były same początki stadionu. Z roku na rok wygląda to coraz gorzej. Utrzymanie obiektu kosztuje wielkie pieniądze. Trudno jest oczywiście zarabiać na nim regularnie, jednak na zachodzie pokazują, że można to zrobić.
Przechodzimy do koszykówki. W środę minęło 20 lat o słynnego rzutu Jacka Krzykały, w starciu Ślaska z Anwilem. Ciary dalej są?
Zdecydowanie tak, emocje cały czas są i zawsze będą. Była to przede wszystkim wielka huśtawka nastrojów. Po rzucie Romana Prawicy, to Anwil był praktycznie zwycięzcą. Potem brutalnie zweryfikował to Jacek Krzykała, który oddał genialny rzut. Takie mecze bolą rywali najbardziej. To były inne czasy. Teraz każdy ma smartfony, są różne narzędzia do nagrywania. Wtedy nie mieliśmy szans na takie rzeczy, dlatego taka pamiątka cieszy podwójnie.
Pamiętam, że Jacek Krzykała dostał później podziękowania od rywali... za promowanie firmy Anwil. Wyglądało to komicznie, ale było to bardzo przyjemne.
Końcówka meczu Anwil - Śląsk i szalony rzut Jacka Krzykały:
Chciałem zacząć rozmowę o inauguracji PLK, ale we wtorek rozegrano mecz ostatniej kolejki. Taki paradoks.
Jest to paradoks, ale taka jest już nasza liga. Zaczynamy sezon od ostatniej kolejki...
Teraz i tak jest lepiej, gdyż jest parzysta liczba 16 drużyn. Można powiedzieć, że idziemy w dobrym kierunku?
Wydaje mi się, że tak. Jest parzysta liczba drużyn, zdecydowanie uprości to terminarz i doprowadzi do większej normalności. Myślę, że ludzie wyciągają wnioski i powinno być coraz lepiej.
Banalne pytania są najtrudniejsze. Kto zostanie mistrzem Polski?
To trudne pytanie. Najbliższy sezon na pewno będzie ciekawszy niż poprzedni. Mamy więcej drużyn, które aspirują do walki o medale.
Mamy cztery drużyny do brydża.
Wcześniej jako głównych faworytów wymieniało się Stelmet BC Zielona Góra oraz Anwil Włocławek. Teraz pojawiła się Arka Gdynia, trochę nie wiadomo skąd..., ale to dobrze dla ligi. Inne zespoły na pewno nie odpuszczą i będziemy świadkami wielu ciekawych meczów.
Mimo odpadnięcia z kwalifikacji Ligi Mistrzów, ze świetnej strony pokazał się Polski Cukier Toruń. Twarde Pierniki mogą namieszać w EBL?
Zdecydowanie tak. Mecze w Lidze Mistrzów pokazały, że są w dobrej formie. Już na początku rozgrywek mogą złapać dobrą serię zwycięstw. Jeśli ominą ich kontuzje, to będą bardzo groźni. Co najważniejsze, sposób budowania tego zespołu jest bardzo mądry. Jest stabilność, nie ma wielkiej rotacji w drużynie. Pozostał szkielet zespołu i roku na rok widać progres w grze.
Czarnym koniem może być TBV Start Lublin, który w sparingach prezentował się znakomicie.
Zgadza się, wyniki sparingów mogły trochę zaskakiwać, gdyż Start Lublin nigdy nie był wiodącą drużyną w rozgrywkach. Przygotowania pokazały, iż David Dedek zbudował bardzo ciekawy zespół. Legia Warszawa z kolei przemeblowała skład, wyciągnęła wnioski po katastrofie z poprzedniego sezonu. Będzie bardzo ciekawie.
***
Maciej Zieliński to były reprezentant Polski, dwukrotny uczestnik mistrzostw Europy, wieloletni kapitan i legenda koszykarskiego Śląska Wrocław. Na swoim koncie ma 8 tytułów mistrza Polski, dwa wicemistrza oraz dwa brązowe medale. Klub z Wrocławia zastrzegł należący do niego numer 9. Po zakończeniu kariery aktywnie zaangażował się w politykę.