Z Asseco do wicemistrza Polski. Przemysław Żołnierewicz: Do BM Slam Stali po dalszy rozwój

Newspix / Tomasz Browarczyk / Żołnierewicz i Kelati
Newspix / Tomasz Browarczyk / Żołnierewicz i Kelati

Miałem sporo ofert, dużo klubów się odezwało. Było zainteresowanie z Hiszpanii i Francji, ale uznałem, że Stal to najlepsze miejsce do dalszego rozwoju - mówi Przemysław Żołnierewicz, nowy zawodnik BM Slam Stali Ostrów Wielkopolski.

[b]

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Dlaczego wybrał pan ofertę BM Slam Stali?[/b]

Przemysław Żołnierewicz, nowy koszykarz BM Slam Stali: To dobre miejsce dla mojego rozwoju. Będę tam pełnił ważną rolę w zespole pod okiem doświadczonego trenera z wieloma sukcesami w naszej lidze. Będę miał sporo szans do pokazania swoich umiejętności. To kolejny krok, który jest mi potrzebny do dalszego rozwoju.

Tego w Asseco Gdynia by pan nie miał?

Ja cały czas twardo stąpam po ziemi, wiem, jak wiele treningów przede mną aby stać się koszykarzem na wysokim poziomie. W Asseco miałem dużo grania, rozwijałem się jako zawodnik, z każdym sezonem byłem coraz lepszy. Trener Frasunkiewicz, tak samo jak Piotr Szczotka, na pewno dołożył swoją cegiełkę do mojego rozwoju. Najpierw jako zawodnik, a teraz jako trener, za co należą im się podziękowania. Myślę, że mój dalszy rozwój w Gdyni był możliwy, ale pojawiło się kilka opcji i chciałem spróbować swoich sił w nowym miejscu. Kluczową kwestią było to, że w Stali będę miał sporo minut na parkiecie.

Obawiał pan się, że w nowej koncepcji Asseco miałby pan znacznie mniejszą rolę?

Każda sytuacja ma swoje plusy i minusy. Gdybym został w Asseco, to na pewno miałbym większą rywalizację z lepszymi zawodnikami na treningach, mógłbym zagrać na naprawdę wysokim poziomie jakim jest EuroCup. Wiele osób powie, że źle wybrałem i robię krok do tyłu, ale ja jedyny tak naprawdę znam siebie i wiem, że BM Slam Stal to miejsce, w którym zrobię kolejny krok do przodu jako koszykarz. Warto przy okazji dodać, że rok temu minąłem się w hali z trenerem Pacesasem, który doradził mi, że muszę jak najwięcej grać, a na inne rzeczy przyjdzie pora.

Pan z Asseco z każdym rokiem rośliście w siłę, rozwijaliście się. Teraz zespół zagra w EuroCupie i pan mógł zrobić kolejny krok, a mimo wszystko idzie pan do BM Slam Stali. Wielu nie rozumie tego ruchu. Jak pan to wytłumaczy?

Byłem częścią tego pięcioletniego projektu. Zostawiłem sporo zdrowia i serca na parkiecie. Bez żadnych problemów mogę powiedzieć, że dałem z siebie wszystko. Nie będę ukrywał, że sporo zawdzięczam klubowi, który we mnie uwierzył i zainwestował. Jestem bardzo wdzięczny całemu Asseco, a w szczególności prezesowi Sęczkowskiemu za zaufanie i wiarę we mnie. Z dumą mogę powiedzieć, że to projekt Asseco wychował mnie koszykarsko, ale dla mnie tak jak mówiłem priorytetem jest zostanie jeszcze lepszym zawodnikiem.

Nie będzie panu tak po ludzku żal, że Asseco zagra w EuroCupie?

Na pewno sentyment jest duży do tego miejsca i klubu. Gdynia to moje miasto i mój dom, ale nie będzie żadnego żalu. Szczerze? Bardzo mnie cieszy rozwój koszykówki w Gdyni, zawsze będę temu klubowi życzył jak najlepiej. Dostałem dobrą ofertę z BM Slam Stali i tam będę kontynuował swoją karierę. To była świadoma decyzja.

Zobacz także: Filip Dylewicz: Do Asseco nie przyszedłem za kasą

Dużo miał pan ofert?

Miałem sporo ofert. Dużo klubów się do mnie odezwało.

Czy faktycznie miał pan ofertę z Hiszpanii? Czy był to bardziej wymysł mediów?

Nie był to żaden myk, żeby podbić inne oferty. Było zainteresowanie, ale musiałbym jeszcze trochę poczekać. Nie chciałem tego robić, bo bałem się, że uciekną propozycje z Polski.

Dużo mówiło się o tym, że może pan trafić do Polskiego Cukru Toruń. W pewnym momencie nawet były sygnały, że transfer jest o krok. Faktycznie tak było?

Propozycja z Torunia była bardzo ciekawa. Faktycznie byłem blisko tego klubu. Na samym końcu wybierałem między Polskim Cukrem a Stalą.

Czy Anwil też przedstawił konkretną propozycję?

Nie było oferty z Anwilu. Było zainteresowanie, byłem w kontakcie z trenerem Miliciciem, ale nie dostałem konkretnej propozycji.

Pan jest jednym z nielicznych zawodników, którzy nie mają agenta. Panu w interesach pomaga brat. Czy to problem? Nie odczuwa pan potrzeby zatrudnienia agenta, który zająłby się pana karierą?

Wielkie ukłony dla mojego brata, który wykonał tytaniczną pracę. Miałem w czym wybierać. To jego zasługa. Zajął się wszystkim, a ja mogłem spokojnie podjąć ostateczną decyzję. Jeśli miałem oferty z Hiszpanii i Francji, to chyba coś oznacza. Nie chcę mówić, że za rok nie będę miał agenta, ale na razie go po prostu nie potrzebuję. Wierzę w mojego brata.

Francja?


Tak. To była oferta z klubu z PRO B, który w ostatnim sezonie był w środku tabeli. Trener tamtego zespołu bardzo mnie chciał, ale jakoś nie byłem przekonany do tej opcji.

Zrobił pan dokładny research na temat nowego zespołu?

Tak. Rozmawiałem z zawodnikami i wszyscy bardzo ciepło wypowiadali się na temat klubu. Udało się w dwóch ostatnich latach wykreować bardzo fajną atmosferę i dzięki temu zespół zaszedł tak daleko.

Transfer do Stali to awans sportowy?

Idę do wicemistrza Polski, więc na pewno jest to awans sportowy. Tym bardziej, że mam tam pełnić ważną rolę w zespole.

Podpisał pan umowę z klubem, który nie otrzymał jeszcze licencji na grę w Energa Basket Lidze. Czy ta informacja pana nie martwi?

Prezes Matuszewski zapewnił mnie, że zespół wystartuje w rozgrywkach. To człowiek, który jest bardzo zaangażowany w koszykówkę. Ja mu ufam i jestem przekonany, że zagramy w Energa Basket Lidze.[b]


Zobacz inne teksty autora

[/b]

ZOBACZ WIDEO Wilfredo Leon po treningach z kadrą Polski: Ten zespół stanowi jedność

Źródło artykułu: