W finale Konferencji Zachodniej spotkały się dwie aktualnie najlepsze drużyny w NBA - Houston Rockets oraz Golden State Warriors. Rockets zakończyli sezon regularny z najlepszym bilansem w lidze, dzięki czemu to oni przystąpili do rywalizacji z przewagą parkietu. Wystarczył jeden mecz by ją stracić. Warriors w świetnym stylu triumfowali w Teksasie 119:106 i objęli prowadzenie w serii.
Obrońcy mistrzowskiego tytułu gorzej weszli w mecz i już po kilku minutach przegrywali różnicą dziewięciu punktów. Na przerwę jednak obie drużyny schodziły przy remisie 56:56, a losy zmagań rozstrzygnęły się w drugiej połowie. W niej Warriors wrzucili wyższy bieg i zaczęli budować przewagę nad Rakietami. Na początku czwartej kwarty zaliczyli serial 13:4, dzięki czemu odskoczyli na 100:87, a w kolejnych minutach kontrolowali przebieg zdarzeń i nie pozwolili, aby gospodarze zagrozili ich prowadzeniu.
Kapitalny mecz rozegrał Kevin Durant, który w ciągu 40 minut zdobył 37 punktów (14/27 z gry). Ponadto gwiazdor dostał bardzo mocne wsparcie od kolegów. Klay Thompson sześciokrotnie trafił z dystansu i w sumie zapisał 28 "oczek", a 18 dołożył kolejny czołowy gracz mistrzów, Stephen Curry. - Czuliśmy, że musimy dobrze wystartować w tej serii - mówił na konferencji prasowej trener Warriors, Steve Kerr.
Bardzo szybko, bo już na początku pierwszej kwarty, przewinienie techniczne otrzymał Draymond Green. I choć nie błyszczał w ataku (pięć punktów, 1/5 z gry), świetnie radził sobie po bronionej stronie parkietu. - Był kapitalny w defensywie, dzięki czemu kontrolowaliśmy ten mecz na wiele sposobów. Jest wielkim graczem. Trudno opisać mi to, co robił, ale jest perfekcyjnym zawodnikiem w tej nowoczesnej NBA - przyznał Kerr.
ZOBACZ WIDEO Uciekali przed Małyszem w charytatywnym celu
Wśród przegranych dwoił się i troił James Harden. Lider Rakiet zapisał obok swojego nazwiska 41 punktów (14/24 z gry), miał również siedem asyst i cztery zbiórki. 23 punkty i 11 zbiórek dołożył Chris Paul, ale to i tak nie wystarczyło na znakomicie dysponowanych Warriors. Obaj zgodnie stwierdzili po zakończeniu spotkania, że zespół musi poprawić się w grze obronnej. Rockets wielokrotnie dopuszczali rywali do rzutów z łatwych pozycji, a ci bezwzględnie to wykorzystywali.
Warriors mają zdecydowanie więcej powodów do zadowolenia po pierwszych 48 minutach tej serii. Rockets natomiast niejako zostali postawieni pod ścianą. Drugi mecz również odbędzie się w Houston i gospodarze muszą go wygrać, aby nie jechać do Oakland z wynikiem 0-2. Harden i spółka są na to gotowi pod warunkiem, że wyeliminują liczne błędy. W starciu z takim rywalem jak Warriors nie ma na nie miejsca.
Houston Rockets - Golden State Warriors 106:119 (30:29, 26:27, 24:31, 26:32)
(Harden 41, Paul 23, Gordon 15 - Durant 37, Thompson 28, Curry 18)
Stan rywalizacji: 1-0 dla Warriors