Stelmet Enea BC pod ścianą. Czas pokazać mistrzowski charakter

Zdjęcie okładkowe artykułu: Newspix / Tomasz Browarczyk / 400mm.pl / Michał Sokołowski (z lewej) i Przemysław Zamojski
Newspix / Tomasz Browarczyk / 400mm.pl / Michał Sokołowski (z lewej) i Przemysław Zamojski
zdjęcie autora artykułu

- Wygramy mecz i wszystko wróci do normy - mówi jeden z koszykarzy Stelmetu Enei BC Zielona Góra. Mistrzowie Polski stoją pod ścianą. Jeśli przegrają dwa mecze w Radomiu, to odpadną z rywalizacji już na poziomie ćwierćfinału.

Zespół Andreja Urlepa jest pod ścianą. Mistrzowie Polski sami sobie zgotowali taki los, przegrywając na własne życzenie ostatnie spotkanie w Zielonej Górze. Dlaczego na własne życzenie? A no choćby dlatego, że jeszcze na niecałe trzy sekundy przed końcem meczu prowadzili jednym punktem i byli w posiadaniu piłki.

Wtedy jednak pogubił się Andrej Urlep, który najpierw niepotrzebnie brał przerwę na żądanie (doświadczeni zawodnicy sugerowali mu pozostawienie piłki w grze), a następnie nakazał Martynasowi Geceviciusowi trafić drugi rzut wolny, mimo że do końca regulaminowego czasu pozostawały zaledwie 2,8 sekundy.

Trudno w tak krótkim czasie skonstruować akcję spod własnego kosza. To praktycznie niemożliwe. Nawet goście z Radomia byli zaskoczeni faktem, że otrzymali ekstra szansę. Wykorzystali ją, Igor Zajcew zdążył dobić niecelny rzut Michała Sokołowskiego. W dogrywce Rosa okazała się lepsza od Stelmetu (94:86).

- Gdyby do zakończenia meczu pozostawały dwie sekundy, to by na pewno Gecevicius spudłował. W 2,8 sek wszystko się może zdarzyć. Zbiórka, podanie, rzut - tłumaczył swoją decyzję Urlep.

ZOBACZ WIDEO Popis Messiego, kosmiczna asysta Suareza. Barcelona mistrzem Hiszpanii [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Stelmet Enea BC Zielona Góra jest jedynym zespołem z rozstawionych w fazie play-off, który przegrał spotkanie na własnym parkiecie. Anwil, BM Slam Stal i Polski Cukier prowadzą 2:0 i pewnie zmierzają do półfinału.

Porażka to jedno, ale bardziej martwi fakt, że w drugim meczu kontuzji łydki nabawił się James Florence, który ostatnio był w wielkiej formie. Przed sobotnim spotkaniem miał znakomitą serię 11 meczów z 10 i więcej punktami na koncie. Amerykanin pojechał z drużyną do Radomia, zaczął lekko trenować, ale nie wiadomo, czy będzie w stanie zagrać. Decyzja zostanie podjęta przed samym meczem.

W zielonogórskim obozie, mimo nie najlepszego rezultatu, nie zwieszają głów. Doskonale zdają sobie sobie jednak sprawę z faktu, że nie ma już miejsca na pomyłkę. - W Radomiu będziemy musieli pokazać swoją grę i wygrać serię. To, że teraz zagramy na wyjeździe nie oznacza, że musimy przegrać te mecze. Jedziemy do Radomia, by zrobić swoje. Musimy tam zwyciężyć - mówi optymistycznie Filip Matczak, koszykarz Stelmetu Enei BC.

Terminarz: mecz 3 (Radom) - wtorek, 1 maja, godz. 17.45 - transmisja w Polsacie Sport mecz 4 (Radom) - czwartek, 3 maja, godz. 20.00 - transmisja na Emocje.TV

Źródło artykułu: