Po trafieniu Jamesa Florence'a na siedem sekund przed końcem czwartej kwarty wydawało się, że kibice w zgorzeleckiej hali będą oglądać dogrywkę. Wtedy sprawy w swoje ręce wziął Cameron Ayers, który w ekwilibrystyczny sposób umieścił piłkę w koszu. Amerykanin już praktycznie leżał na parkiecie. Po chwili utonął w objęciach kolegów. - Nie powinniśmy na taki rzut pozwolić - mówi wściekły Andrej Urlep, trener Stelmetu Enei BC Zielona Góra.
Cameron Ayers i jego świetna akcja:
Rzut Ayersa przypieczętował wielką wygraną PGE Turowa, ale wszystko wskazuje też na to, że otworzył również drogę do fazy play-off. Jeśli zgorzelczanie wygrają w ostatnim meczu z Legią Warszawa, to niemal na pewno znajdą się w pierwszej "ósemce". To byłby ogromny sukces Michaela Claxtona i jego zawodników, zwłaszcza, że jeszcze kilka tygodni temu nikt tej ekipie nie dawał na to większych szans.
- Jestem bardzo podekscytowany i dumny z całego zespołu. Zagraliśmy z sercem i zostawiliśmy na parkiecie wszystko. Otrzymaliśmy też od kibiców niewiarygodną moc z trybun - cieszy się Claxton.
Zgorzelczanie pokazali ogromny charakter. W drugiej kwarcie przegrywali już różnicą 21 punktów, ale nie poddali się. Rewelacyjna skuteczność z dystansu (18/34) pozwoliła im najpierw odrobić straty, a następnie wyjść na prowadzenie.
Wspomniany wcześniej Ayers zdobył 29 punktów, 25 dołożył Roderick Camphor. 19 "oczek" było autorstwem Stefana Balmazovicia. - Każdy dołożył swoją cegiełkę i możemy być dumni z tego występu. Dużo osób nie wierzyło w nas przed sezonem, a tym bardziej przed tym spotkaniem, ale to nas dodatkowo zmotywowało - podkreśla Jacek Jarecki, gracz PGE Turowa.
ZOBACZ WIDEO Hamburger SV coraz bliżej spadku z Bundesligi [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]