PGE Turów przegrał, Balmazović na ławce. "Nie zdążył wyzdrowieć, nie chciałem ryzykować"

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Stefan Balmazović jest ważną postacią w rotacji Turowa
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Stefan Balmazović jest ważną postacią w rotacji Turowa

PGE Turów Zgorzelec przegrał trzeci kolejny mecz w Energa Basket Lidze. Środowe starcie z Asseco Gdynia podopieczni Michaela Claxtona przegrali 73:82, a szkoleniowiec praktycznie nie mógł korzystać z usług Stefana Balmazovicia.

[tag=1737]

PGE Turów Zgorzelec[/tag] jeszcze niedawno był postrzegany w roli rewelacji rozgrywek. Teraz seria porażek mocno pogorszyła sytuację przygranicznego klubu. W środę ekipa Michaela Claxtona przegrała po raz drugi w tym sezonie we własnej hali.

Podczas rywalizacji z Asseco Gdynia praktycznie cały mecz z perspektywy ławki obserwował Stefan Balmazović. Serb, jeden z kluczowych zawodników w rotacji, ma problemy zdrowotne, których nabawił się w Gliwicach podczas meczu z GTK.

- Stefan nie zdążył wyzdrowieć po urazie mięśnia. Uznałem, że nie będzie to mądry ruch, by powrócił na parkiet w momencie, gdy jego mięśnie nie były rozgrzane. Nie chciałem pogłębić tej kontuzji - skomentował swoją decyzję trener Claxton. Balmazović (czwarty strzelec PGE Turowa) na parkiecie spędził zaledwie 6 minut.

Bez solidnie punktującego Serba gospodarze mieli duże problemy. Zdobyli tylko 73 punkty, co jest ich najgorszym wynikiem w tym sezonie podczas meczu w PGE Turów Arenie.

- To dla nas bardzo trudny wieczór. Nie mogliśmy znaleźć swojego rytmu, szczególnie w ataku. Czeka nas naprawdę dużo pracy, musimy się przeorganizować - mówił po meczu Claxton. - To był chyba nasz najgorszy mecz w sezonie pod kątem skuteczności w ataku. Nie było rytmu, a to powodowało frustrację.

- Przestrzeliliśmy wiele otwartych rzutów. Mieliśmy 37 proc. skuteczności za dwa, a to zdecydowanie za mało, by wygrać mecz w tej lidze - dołożył Roderick Camphor (15 punktów, 7 zbiórek i 7 asyst), czyli bohater pierwszego starcia Turowa z Asseco (kluczowa trójka w samej końcówce).

ZOBACZ WIDEO Zbigniew Bródka: Dużo przeszedłem, nie było kolorowo. A oczekiwania są większe niż przed Soczi

Komentarze (0)