Na Wschodzie wyróżnieni zostali LeBron James oraz Brad Stevens. Prawdopodobnie najlepszy obecnie koszykarz globu, poprowadził Cleveland Cavaliers do bilansu 15-7. Początek sezonu był jednak słaby w wykonaniu ekipy z Ohio, która wystartowała z wynikiem 5-7. Nie była to jednak w żadnym wypadku wina Jamesa, lecz odpowiedniego dopasowania do siebie wszystkich elementów. A kiedy już tak się stało, Kawalerzyści wygrali 11 meczów z rzędu i ta seria nadal trwa.
Skrzydłowy Cavs rozgrywa naprawdę rewelacyjny sezon. Zdobywa średnio 28,3 punktu, 8,7 asysty i 7,9 zbiórki. Ponadto rzuca za trzy z najlepszą skutecznością w karierze - ponad 41 procent. Mocnym kandydatem do zgarnięcia nagrody był także Giannis Antetokounmpo (29,4 pkt. 10,3 zb. 4,5 as.), lecz ostatecznie LBJ go zdystansował.
Najlepszym trenerem na Wschodzie uznano z kolei szkoleniowca Boston Celtics i tutaj zaskoczenia nie ma absolutnie żadnego, gdyż po dwóch porażkach w pierwszych meczach sezonu, i w dodatku utracie jednego z liderów drużyny, Gordona Haywarda, zespół z Massachusetts zanotował serię 16 wygranych. Stevens doskonale prowadził i nadal prowadzi swoich podopiecznych, którzy w chwili obecnej są najlepszą ekipą całej ligi z bilansem 20-4.
Zachód zdominowała z kolei dwójka z Houston Rockets. Najlepszym zawodnikiem uznany został James Harden, zaś trenerem Mike D'Antoni. Rakiety mają obecnie drugi bilans w lidze (17-4), przewodząc swojej Konferencji. Choć zespół przez pewien czas musiał sobie radzić bez Chrisa Paula, nie był to dla niego żaden problem.
Harden przejął na siebie obowiązki rozgrywającego i na ten moment jest najlepszym strzelcem (31,5 punktu) i asystentem (9,8) w całej lidze. W tej drugiej statystyce oficjalnie wyprzedza CP3, choć ten ma wyższą średnią kluczowych podań (10,3), ale rozegrał dopiero siedem spotkań, stąd taka sytuacja.
ZOBACZ WIDEO: Grupa H - grupa zagadka. Sztab Nawałki czeka dużo pracy