Jeszcze nie tak dawno nikt nie wiedział jaką decyzję podejmie Ricky Rubio odnośnie kontynuowania swojej kariery. Bo, że jakąś podejmie - to było wiadome odkąd pięć lat temu zadebiutował w krajowej ekstraklasie ACB, kiedy to trenerzy i eksperci koszykówki okrzyknęli nieopierzonego młokosa największą nadzieją hiszpańskiego basketu. Dziś już wiadomo jaką drogą podąży Rubio. Młody zawodnik zdecydował się na grę w najlepszej lidze świata, NBA.
W podjęciu decyzji koszykarzowi pomagała cała rodzina, a także amerykański agent prowadzący interesy Hiszpana, Dan Fegan. - Na chwilę obecną mogę powiedzieć jedno - Ricky będzie uczestniczył w drafcie 2009 - stwierdził Fegan dla oficjalnej strony internetowej stacji ESPN, dodając jednak po chwili - Oczywiście nikt nie zna przyszłości, a do 15 czerwca jeszcze sporo może się zmienić. Połowa czerwca to data graniczna. Do tego czasu gracze, którzy wcześniej zgłosili swoje nazwiska do draftu, mają możliwość wycofania.
Decyzja Rubio wywołała niemałe poruszenie w amerykańskim świecie koszykówki. Już teraz mówi się, że Hiszpan może zostać wybrany z drugim numerem draftu, tuż za największą obecnie gwiazdą akademickiego basketu, Blake’iem Griffinem. - On jest szczególny - powiedział stacji ESPN menedżer jednego z klubów NBA. - Nie ma wiele dzieciaków w jego wieku, którzy mają tak niesamowite wyczucie gry. To talent w czystej postaci, który po prostu wie, jak trzeba grać w koszykówkę. Kiedy wychodzi na parkiet z ludźmi starszymi od siebie o kilka lat, tej różnicy w ogóle nie widać.
Żeby jednak Rubio, który już teraz porównywany jest do wielkiego, słynącego ze sprytu Pete Maravicha, zagrał w najlepszej lidze świata, muszą zostać spełnione pewne kruczki formalno-prawne. Hiszpański obrońca ma bowiem ważny, jeszcze przez kilka sezonów, kontrakt ze swoim obecnym pracodawcą, DKV Joventutem Badalona, zaś suma jego wykupu opiewa na co najmniej kilka milionów dolarów. Jak mówią przepisy NBA, wszystkie kluby, które chcą pozyskać koszykarza związanego umową z innym zespołem, mogą wyłożyć tylko 500 tysięcy dolarów wykupu. Resztę musi pokryć sam zawodnik. Oznacza to, że Rubio sam będzie zmuszony pokryć różnicę całej sumy. Bardzo możliwe, że mimo wszystko zdecyduje się na ten krok, a spłatę pokryje z pierwszego kontraktu za oceanem.
Najprawdopodobniej włodarze Joventutu nie będą robić swojej największej gwieździe problemów z przenosinami do Stanów Zjednoczonych, zdając sobie sprawę, że to naturalna kolej rzeczy w przypadku tak uzdolnionego gracza. - Jakkolwiek będzie nam szkoda, nie możemy pozwolić by taki talent przestał się rozwijać. On w Hiszpanii już teraz ma uznaną markę i nawet jeśli zatrzymalibyśmy go na siłę, to i tak musielibyśmy się z tą sytuacją zmierzyć w przyszłym sezonie - wyznał na łamach jednego z hiszpańskich dzienników Rafael Gomez, rzecznik prasowy Joventutu.