Koszykarze Stelmetu BC Zielona Góra po dramatycznym spotkaniu pokonali na wyjeździe Polski Cukier Toruń 81:78. Podopieczni Artura Gronka prowadzą w serii do czterech zwycięstw 3:1 i są o krok od zdobycia czwartego mistrzostwa Polski.
Od samego początku zielonogórzanie grali z dużą agresją. Widać było, że chcą się zrehabilitować za porażkę we wtorek (74:84).
- Mecz we wtorek wymsknął się nam spod kontroli. Przegraliśmy nieco na własne życzenie, mimo że prowadziliśmy przez większą część spotkania. W czwartej kwarcie mieliśmy słaby moment i dlatego zeszliśmy z parkietu pokonani - wspomina Łukasz Koszarek, kapitan zielonogórskiej drużyny.
Koszykarze Stelmetu BC w trzeciej kwarcie prowadzili już różnicą 12 punktów, ale ambitnie grający gospodarze zdołali doprowadzić do wyrównania (po 62). W końcówce więcej zimnej krwi i opanowania zachowali obecni mistrzowie Polski.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Magiczna akcja a la Zidane
Nie da się ukryć, że głównym architektem zwycięstwa był James Florence, autor 29 oczek. Amerykanin ustanowił nowy rekord klubu pod względem zdobytych punktów w meczach finałowych, a także wyrównał osiągnięcie Joe Crispina (osiem trafionych rzutów z dystansu).
- James Florence grał znakomicie, poprowadził nas do wygranej. To jest zawodnik, który jak złapie dobry rytm, to jest w stanie trafiać seryjnie - zaznacza Koszarek.
Dla Stelmetu BC było to dopiero drugie zwycięstwo na wyjeździe w play-off. Zielonogórzanie wygrali w ćwierćfinale z Polpharmą - w półfinale dwukrotnie przegrali w Ostrowie Wielkopolskim. Kapitan przyznaje, że drużyna pokazała, że poza domem jest także w stanie wygrywać.
- Nigdy nie byliśmy pod ścianą na wyjazdach, więc tak naprawdę nikt nas nie sprawdził, jak zareagujemy w momentach stresowych. Nawet gdybyśmy w czwartek przegrali, to nic by się nie stało, bo nadal mielibyśmy przewagę parkietu - uważa.
Stelmet BC jest na ostatniej prostej do zdobycia mistrzostwa Polski. Jeśli w sobotę zielonogórzanie wygrają w hali CRS, to będą cieszyć się z czwartego tytułu. - Ostatni mecz w serii jest najtrudniejszy. Trzeba sobie poradzić z emocjami, z tym, że wszyscy będą teraz dzwonić i prosić o bilety, a także umawiać się na świętowanie. Trzeba wyjść na parkiet i wygrać. Myślę, że mamy na tyle doświadczonych zawodników, że poradzimy sobie z tym - ocenia kapitan Koszarek.