Rozpoczęło się dla Spójni, jak często w tym sezonie, czyli od dużych kłopotów. Po kilku minutach gospodarze przegrywali 2:12. Co nie funkcjonowało? - Zaczęliśmy miękko. Mieliśmy duży problem ze zmienną obroną zespołu z Tychów. Nie mogliśmy się skomunikować. Sprawiało nam to wielkie problemy - przyznał Paweł Śpica.
Gospodarze niesieni gorącym dopingiem szybko odwrócili sytuację o 180 stopni. Zdobyli 29 punktów w 10 minut i na kwadrans przerwy schodzili prowadząc 47:34. Poprawa w ataku wynikała ze skutecznej defensywy. - Jak widać po wyniku, w drugiej kwarcie zaczęliśmy ze sobą rozmawiać, widzieć jak ta obrona funkcjonuje i grać odpowiednie zagrywki. To przynosiło otwarte pozycje i trafialiśmy - powiedział obwodowy Spójni.
Jego zespół zagrał najlepszy pojedynek z tyską ekipą w defensywie. We wcześniejszych meczach tracił z tym rywalem 75, 79, 82 oraz 99 "oczek". Sam wynik może jakoś bardzo nie imponuje, bo GKS w sobotę rzucił 72 punkty. Goście część strat odrobili dopiero w końcówce, gdy mecz był rozstrzygnięty, więc biorąc pod uwagę ten fakt pozytywnie trzeba ocenić obronę Spójni. Szczególnie, że nie jest to zespół wybitnych defensorów.
- Jak dla mnie najważniejsze, że graliśmy lepiej w obronie niż w ostatnich dwóch meczach w Tychach. Jesteśmy taką drużyną, że jak gramy w obronie to nakręcamy się w ataku. To odzwierciedla wynik - zaznaczył koszykarz, który sporo dobrego wniósł także w ataku. Zdobył łącznie 14 punktów a największe pochwały zebrał za wejście w drugiej kwarcie. Właśnie takich zmienników potrzebuje team z Pomorza Zachodniego, żeby odnosić sukcesy w play-offach. Sami liderzy nie doprowadzą do szczęśliwego końca rywalizacji, która rozgrywa się dzień po dniu.
- Były otwarte pozycje. Trzeba rzucać. Od tego tutaj jestem. Wykonałem tylko swoją robotę. Każdy się otworzył. Punktowało więcej zawodników niż w poprzednich meczach i to nam przynosi wynik - ocenił Paweł Śpica.
ZOBACZ WIDEO Szalone spotkanie i dziewięć bramek we Florencji - zobacz skrót meczu Fiorentina - Inter [ZDJĘCIA ELEVEN]