Słupszczanie rozpoczęli od bardzo mocnego uderzenia. Już po kilku minutach gry ich przewaga była wyraźna i systematycznie się powiększała. King nie tylko nie potrafił zatrzymać przeciwnika, ale w dodatku samemu kiepsko radził sobie w ataku. Właściwie była to główna przyczyna jednostronnego widowiska.
Na początku drugiej odsłony wydawało się, że Energa Czarni są na najlepszej drodze do wygranej i zarazem znokautowania oponenta. Ale nic takiego nie miało miejsca. Szczecinianie powoli łapali wiatr w żagle i odrabiali straty. Wprawdzie nadal przegrywali, ale dystans topniał z minuty na minutę, a pod koniec trzeciej kwarty mieli już tylko punkt straty.
O wszystkim miała zatem zadecydować czwarta partia. W niej przez długi czas lepiej radzili sobie gracze znad Słupi. W końcu na nieco ponad pięć minut przed końcem mieli aż dziewięć punktów zapasu. Jak się okazało, to było jednak za mało, bo na finiszu goście zagrali wyśmienicie. W ostatniej chwili do dogrywki doprowadził Paweł Kikowski.
Co się odwlecze, to nie uciecze. W doliczonym czasie gry koszykarze Robertsa Stelmahersa, którzy przeważali przez większość spotkania, dopięli swego. Gospodarze objęli prowadzenie i - tym razem - nie pozwolili rywalowi na odrobienie strat. To ważny triumf Energi Czarnych w kontekście walki o jak najlepsze miejsce przed fazą play-off PLK.
Aż trzech zawodników słupskiego teamu zdobyło po 16 punktów - Marcus Ginyard, Grzegorz Surmacz oraz Chavaughn Lewis. Na nic zdał się świetny występ Pawła Kikowskiego, który zdobył aż 29 punktów.
Energa Czarni Słupsk - King Szczecin 84:77 (20:8, 15:20, 14:17, 18:22, d. 17:10)
Energa Czarni: Ginyard 16, Surmacz 16, Lewis 16, Goods 13, Kravish 9, Cesnauskis 4, Seweryn 4, Dąbrowski 3, Bachynski 3.
King: Kikowski 29, Robinson 16, Releford 14, Skibniewski 6, Łukasiak 4, Nowakowski 4, Robbins 2, Garbacz 0.
ZOBACZ WIDEO Wszołek wrócił do składu, QPR i tak przegrało. Zobacz skrót spotkania z Bristol City [ZDJĘCIA ELEVEN]