Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Śledził pan wydarzenia w tegorocznym "March Madness"?
Darnell Jackson, były mistrz NCAA: Oczywiście, byłem na bieżąco. Nie ukrywam, że uważnie śledziłem poczynania drużyny Kansas City Jayhawks. Z tym przecież zespołem w 2008 roku zdobyłem mistrzostwo NCAA. Nadal im kibicuję, ale niestety dość szybko odpadli i byłem nieco tym faktem rozczarowany.
Oglądał pan finałowe spotkanie?
- Nie oglądałem tego meczu na żywo, bo na drugi dzień miałem trening i musiałem być wypoczęty (śmiech). Aczkolwiek później nadrobiłem zaległości. To było ciekawe spotkanie. Uważnie śledziłem poczynania... Przemysława Karnowskiego.
To mnie pan zaskoczył.
- Daniel Szymkiewicz wiele mi o nim opowiedział. Wiem, że obaj w przeszłości święcili spore triumfy i do dzisiaj mają kontakt. Dało się wyczuć, że "Danny" (Daniel Szymkiewicz - przy. red.) darzy go sporą sympatią i mocno mu kibicuje.
Jakie wyciągnął pan wnioski z jego gry?
- Jest wielki! Podoba mi się, że jest wszechstronnym graczem. Jest leworęczny, ale nie boi się odważnych wejść na prawą stronę. To ważne w dzisiejszych czasach, że wysoki zawodnik potrafi grać dwoma rękoma. Dostrzegłem, że Karnowski potrafi dobrze podać i wykreować kolegom czystą pozycję do rzutu. Powiedziałem Danielowi, że Karnowski ma dużą szansę na grę w NBA.
ZOBACZ WIDEO Ligue 1: AS Monaco ucieka rywalom [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Czy jego nazwisko jest w notesach skautów klubów NBA?
- Oczywiście. Wystarczy spojrzeć na jego warunki fizyczne. Centymetry zawsze będą w cenie. To młody, utalentowany środkowy, który będzie miał swoje "pięć minut" w NBA. Jestem przekonany o tym, że drzwi do najlepszej ligi świata są dla niego szeroko otwarte.
Jak pan wspomina swój pobyt w NCAA? Często wraca pan do wydarzeń z 2008 roku?
- Tak, jak najbardziej. To był świetny turniej. Mecz finałowy był niezwykle emocjonujący. Wydawało się, że Memphis będzie cieszyć się ze zwycięstwa, bo prowadziło różnicą sześciu punktów w samej końcówce, ale rywale nie trafiali osobistych i to wykorzystaliśmy. Chalmers trafił rzut na dogrywkę, w której okazaliśmy się lepsi. Pamiętam, że trener w trakcie spotkania mówił mi: "Darnell, my ten mecz wygramy." No i miał rację.
W jednym zespole grał pan z Russellem Robinsonem, który od kilku lat występuje w PLK.
- Świetny człowiek, uwielbiam go. On był w naszej ekipie niesamowitym walczakiem, zatrzymywał najlepszych zawodników w zespole rywali. Mieliśmy ogromny pożytek z jego gry.