[b]
WP SportoweFakty: To prawda, że ma pan propozycję nowego kontraktu ze strony MKS-u Dąbrowa Górnicza?[/b]
Drażen Anzulović: Tak, to prawda. Rozmawiałem z przedstawicielami klubu na ten temat. Powiedziałem, co mnie dokładnie interesuje i czego wymagam. Mój agent zna moją decyzję. Myślę, że w tym tygodniu wszystko się wyjaśni.
Skłania się pan ku podpisaniu nowego kontraktu?
- Tak. Mam świetne relacje z władzami MKS-u, nie mogę powiedzieć o nich żadnego złego słowa. Po prostu moje ambicje sięgają wysoko. Ja lubię grać o najwyższą stawkę.
ZOBACZ WIDEO Dakar: od La Paz do... Krakowa. Jaki to był rajd? (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
Czyli interesuje pana walka o mistrzostwo i możliwość rywalizacji na europejskim froncie?
- Dokładnie. Mogę powiedzieć, że otrzymałem pewne zapewnienia ze stron władz klubu. Zobaczymy, jak sytuacja się potoczy.
To prawda, że zderzył się pan z inną rzeczywistością, po tym jak podpisał kontrakt w Dąbrowie Górniczej?
- Tak. Nigdy w karierze nie spotkałem się z taką sytuacją, ale nie chciałem narzekać. Wspólnie z władzami rozpoczęliśmy pracę nad udoskonaleniem klubu w każdej materii. Po kilkunastu miesiącach mogę powiedzieć, że zrobiliśmy sporo dobrego, ale wciąż jest pole do poprawy i rozwoju. Wszyscy o tym w Dąbrowie Górniczej wiedzą.
Jaka jest siła MKS-u Dąbrowa Górnicza? Na co stać tę drużynę?
- Myślę, że w tym momencie jesteśmy nieco zawieszeni między drużynami ze środka stawki, a tymi, które chcą walczyć o mistrzostwo Polski. Ale trzeba zdawać sobie sprawę, żeby awansować do tej drugiej stawki, to trzeba poprawić naprawdę wiele elementów. I nie mówię tutaj o kwestiach boiskowych, ale bardziej organizacyjnych.
Jest ku temu potencjał?
- Muszę powiedzieć o jednej rzeczy: moi przełożeni są fanatykami koszykówki. Oni kochają swoją robotę i tę dyscyplinę. Aczkolwiek trzeba wiedzieć, że w sporcie codziennie toczy się walkę pomiędzy finansami, a osobistymi życzeniami.
Jaka jest pana opinia na temat polskiej koszykówki?
- Może swoją opinią zaskoczę niektórych, ale uważam, że Polska Liga Koszykówki jest lepsza chociażby od Ligi Adriatyckiej, którą znam na wylot. A to przecież nie są słabe rozgrywki, co tylko dobrze świadczy o waszej lidze. W PLK jest 17 zespołów, może nieco za dużo, ale mimo wszystko w każdej drużynie jest 4-5 niezłych obcokrajowców. Reasumując, uważam, że polska koszykówka ma spory potencjał, ale trzeba jeszcze nad pewnymi kwestiami organizacyjnymi popracować.
[b]
Jak pan podchodzi do przepisu o dwóch Polakach na parkiecie? Należałoby go zmienić?[/b]
- Uważam, że ten przepis jest świetny dla polskiej koszykówki. Dzięki temu kolejni Polacy mogą wejść do ligi i zaprezentować swoje umiejętności. W ten sposób można podtrzymać "życie reprezentacji", która przecież nie będzie opierała się cały czas na tych samych zawodnikach. Trzeba szukać nowych graczy. Ja praktycznie w każdym meczu staram się grać trójką-czwórką Polaków na parkiecie. To oni mają decydować o obliczu drużyny. Uważam, że zmiana tego przepisu byłaby dużym błędem. Może należałoby nieco zmniejszyć liczbę drużyn w PLK?
Z polską koszykówką mógł pan mieć styczność znacznie wcześniej. Już w 2010 roku.
- To prawda. Miałem na stole do podpisania czteroletni kontrakt z polską federacją. Nie przyjąłem tej propozycji, choć wahałem się do samego końca. Teraz mogę przyznać, że to był olbrzymi błąd. Największa pomyłka w mojej koszykarskiej karierze.
Rozmawiał w Słupsku
Karol Wasiek