Kamil Łączyński: Dwa kolejne spotkania bardzo ważne dla całego zespołu

PAP / Adam Warżawa
PAP / Adam Warżawa

Kamil Łączyński został jedynym nominalnym rozgrywającym w Anwilu Włocławek. Polski zawodnik notuje póki co swój najlepszy sezon w karierze, ale ma nadzieję na to, że zespół zacznie wreszcie odnosić zwycięstwa.

WP SportoweFakty: Nie tak dawno z zespołu odszedł Robert Skibniewski. Jak się układała wasza współpraca? 

Kamil Łączyński: Układała się dobrze, choć na dobrą sprawę ciężko tu mówić o współpracy, bo raczej nie graliśmy ze sobą w trakcie spotkań. Ogólnie wspieraliśmy się i wyglądało to całkiem fajnie, co udało się pokazać zwłaszcza w trakcie ubiegłego sezonu - potrafiliśmy sobie mimo wszystko pomagać.

[b]

Na dobrą sprawę został pan jedynym rozgrywającym w drużynie, co przekłada się na dużą ilość minut na parkiecie. [/b]

- Ja uwielbiam grać i właśnie po to się trenuje, żeby później w trakcie spotkania wyjść na parkiet, a nie siedzieć z boku i obserwować innych. Z moją kondycją nie jest źle. Ze swojej roli w Anwilu jestem obecnie bardzo zadowolony, mam tylko nadzieję, że zaczniemy częściej wygrywać, niż miało to miejsce do tej pory.

W dwóch ostatnich meczach o przegranych decydowały przede wszystkim czwarte kwarty. Wnioski zostały wyciągnięte?

- Myślę, że powodów dla których przegraliśmy było kilka. Próbowaliśmy różnych założeń w obronie, co nie zawsze równoznaczne było z tym, co zakładaliśmy przed meczem. Ogólnie nasza gra w ataku i obronie nie wyglądała w tych kluczowych momentach tak, jak powinna. Na pewno nie zrzucałbym tu winy na brak kondycji - gdzieś coś po prostu nie zadziałało i w naszej grze pojawiały się zbyt duże przestoje, przez co te klasowe drużyny, z którymi graliśmy łatwo to wykorzystywały.

Gdzie zatem może leżeć główny problem?

- Ciężko mi powiedzieć gdzie leży nasz problem, ale na pewno nie jest to jakaś wielka sprawa, bo z najlepszymi potrafimy grać jak równy z równym po 38 minut, a te dwie słabsze minutki zawsze gdzieś się zdarzą. Oczywiście te minuty złej gry są teraz bardziej zauważalne, bo cały czas mówimy o czwartych kwartach, ale w kolejnych meczach jesteśmy w stanie to poprawić.

ZOBACZ WIDEO Ewa Brodnicka: z Ewą Piątkowską już nigdy się nie pogodzimy

Ta gra z PGE Turowem Zgorzelec i ze Stelmetem BC Zielona Góra mimo wszystko nie wyglądała źle... Z drużyną mistrza Polski walczyliście przez znaczną część meczu jak równy z równym

- Tak, to prawda, ale o naszej aktualnej formie więcej powiedzą kolejne spotkania. Trudno mówić o tym, że gramy lepiej, skoro przegrywamy spotkania. Mamy nadzieję na wyższą formę, która przełoży się tez na lepsze wyniki naszego zespołu, bo tego nam w obecnej chwili najbardziej potrzeba.

Przed Anwilem Włocławek mecz z Polpharmą Starogard Gdański. Z tym zespołem mierzyliście się w pierwszej kolejce ligowej i zakończył się dla zespołu bardzo pechowo... Długo rozpamiętywał pan tamto spotkanie?

- Raczej nie, szybko się starałem wyrzucić końcówkę meczu z głowy, bo w kolejny weekend zespół potrzebował mnie skoncentrowanego. Podobnie jest teraz - w głowach mamy tylko to, by po dwóch porażkach z rzędu odbić się i wrócić na zwycięską ścieżkę.

Wśród kibiców panowało przekonanie, że jeden słabszy mecz w pańskim wykonaniu spowoduje, że w kolejnych meczach będzie pan dawał z siebie 150 procent. Okazuje się, że notuje pan najlepszy okres w swojej karierze.

- Faktycznie, pod względem indywidualnym jest to mój najlepszy sezon. Gdyby człowiek wiedział, że gdy w przeszłości coś się nie uda, a później coś nam to zrekompensuje, to każdy chciałby odnieść w życiu jakąś małą porażkę, by później mieć więcej szczęścia. Na pewno nie tak sobie wyobrażałem ten początek sezonu, teraz jest jak jest i wierzę, że może być tylko lepiej.

W ubiegłym sezonie Anwil Włocławek słynął ze swojej obrony. Jak to jest teraz? Zespół wciąż szuka swojej tożsamości?

- Te rożne koncepcje naszej obrony sprawiają, że nowi gracze wciąż się w to wszystko wdrażają. Zawodnicy z zeszłego sezonu - ja, Michał Chyliński i Fiodor Dmitriew również popełniamy błędy, bo to nie jest tak, że jest się nieomylnym. Nasi rywale często czekają na nasz jak najmniejszy błąd i ta obrona musi funkcjonować o wiele lepiej, by zespoły gości chociaż w Hali Mistrzów nie rzucały nam po 70 punktów.

Najpierw mecz z Polpharmą Starogard Gdański, pięć dni później starcie z BM Slam Stalą Ostrów Wielkopolski. Terminarz w okresie świątecznym nie rozpieszcza.

- To prawda, ale dużo lepiej jest grać dosyć regularnie, niż trenować i czekać długo na kolejne starcie. Wiadomo, ze przed nami okres świąteczny i każdy chciałby zasiąść z rodziną przy stole, ale wiemy jaką mamy pracę i tak jest ten terminarz ułożony, że trzeba się do tego dostosować. Liczę tylko, że kibice przyjdą licznie zgromadzeni na oba spotkania, bo są bardzo ważne dla naszego zespołu.

Rozmawiał Michał Wietrzycki

Komentarze (0)