W niedzielny wieczór ACK UTH Rosa nie wykorzystała szansy na poprawienie swojej sytuacji w tabeli pierwszej ligi mężczyzn i zrównania się punktami z Kotwicą, przegrywając z tym rywalem 65:69 w meczu czternastej kolejki.
Przyjezdni bardzo szybko osiągnęli dziewięciopunktową przewagę, bez jakiejkolwiek odpowiedzi gospodarzy. - Wyszliśmy słabo skoncentrowani na to spotkanie, Kotwica szybko objęła prowadzenie i przez cały mecz musieliśmy ją gonić. O porażce zaważyły błędy własne - podkreślił po ostatniej syrenie Filip Zegzuła.
W pojedynku z drużyną z Kołobrzegu rezerwy wicemistrzów Polski popełniły aż 23 straty, o 10 więcej od rywali. Mimo wszystko, w samej końcówce podopieczni Karola Gutkowskiego mieli szanse na to, aby przynajmniej doprowadzić do remisu, a może i przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. - Kilka rzutów nie wpadło, plus straty, i to się przełożyło na wynik końcowy. Jesteśmy źli, bo wiemy, że z takimi drużynami potrafimy wygrywać - nie ukrywał rozgrywający.
Rezultat tego starcia mógł zdziwić tym bardziej, że tydzień wcześniej radomski zespół odprawił z kwitkiem wicelidera tabeli, Spójnię Stargard (91:81). Po porażce z Kotwicą pozostał na czternastym miejscu w tabeli. Obecnie legitymuje się bilansem 4-10.
ZOBACZ WIDEO Dawid Kownacki: nauczyłem się, że nic nie muszę (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
Zegzuła był drugim najlepiej punktującym - po Macieju Bojanowskim - zawodnikiem UTH Rosy. Przez 32 minuty spędzone na parkiecie zdobył 12 "oczek". Duże zastrzeżenia można mieć jednak do jego skuteczności, gdyż trafił zaledwie 4/16 rzutów z gry, w tym ani jednej z pięciu prób "za dwa". Ponadto miał siedem asyst, dwa przechwyty i dwie zbiórki, ale przy tym aż siedem strat, najwięcej spośród wszystkich zawodników.
Na pewno było to spowodowane zmęczeniem, ponieważ niespełna dobę wcześniej 21-latek przebywał w Koszalinie, gdzie wraz z pierwszą drużyną Rosy rozgrywał mecz w ramach Polskiej Ligi Koszykówki. Na boisku spędził ponad pięć minut, a jego zespół przegrał 62:63. - Po samym meczu raczej nie, lecz po podróży już tak, wróciliśmy do domów około szóstej rano - odpowiedział Zegzuła, zapytany o to, jak duży wpływ na dyspozycję w trakcie spotkania w Hali Sportowej UTH miało zmęczenie po dalekiej wyprawie.