Tina Thompson od 12 lat, czyli od powstania zawodowej ligi WNBA, była związana z drużyną Houston Comets, z którą to była na dobre i na złe. To głównie dzięki niej ekipa Comets wywalczyła cztery tytuły mistrzowskie w pierwszych czterech latach istnienia WNBA. W całej swojej historii występów w Houston Thompson notowała średnio 16,3 punktu i 6,9 zbiórki na mecz. W ostatnim sezonie spędzonym w Comets jej średnie wynosiły 18,1 punktu i 6,9 zbiórki na mecz. Amerykanka z pewnością pozostała by w drużynie z Houston, jednak ta w przerwie pomiędzy sezonami przestała istnieć.
Thompson to również dwukrotna złota medalistka Igrzysk Olimpijskich. Drugie swoje złoto wywalczyła w ubiegłym sezonie na IO w Pekinie.
- Jesteśmy niezwykle podnieceni faktem, że zawodniczka takiego kalibru jak Tina Thompson dołączyła do naszego składu - mówi wyraźnie zadowolony z transakcji trener Los Angeles Sparks Michael Cooper. - Ona potrafi dominować na obu końcach parkietu. Będzie z pewnością bardzo ważnym, o ile nie najważniejszym, elementem w naszej układance. Z nią w składzie z pewnością możemy spokojnie patrzeć na nowy sezon, w którym chcemy obronić mistrzowski tytuł.
- Jestem podekscytowana faktem, że wracam do Los Angeles, bo to przecież mój dom. Była bardzo długo poza domem. Spędziłam wiele wspaniałych chwil poza domem, ale teraz, gdy nadarzyła się opcja powrotu do domu, skorzystałam z tego. Będę grała blisko mojej rodziny, moich przyjaciół. To jest miejsce, w którym koszykówka się dla mnie zaczęła - skomentowała swój transfer Thompson.
Thompson do WNBA trafiła w 1997 roku z pierwszym numerem w historycznym pierwszym drafcie do ligi. Praktycznie z miejsca stała się jedną z ikon ligi. W każdym z dwunastu sezonów spędzonym na parkietach WNBA notowała dwucyfrowe średnie punktów.
Była skrzydłowa Houston Comets będzie czwartą złotą medalistką w kadrze Los Angeles Sparks na kolejny sezon. W ekipie są już bowiem Lisa Leslie, Delisha Milton-Jones i Candace Parker. Ta ostatnia jednak spodziewa się dziecka i niewiadomo kiedy wróci do gry.
- Zawsze byłem wielkim fanem Tiny i cieszę się ogromnie z jej powrotu tutaj, do Los Angeles - skomentował transfer Thompson do Sparks legendarny Ervin Johnson. - Jest znakomitą kobietą zarówno na boisku, jak i poza nim. W tym samym czasie jest również wzorową matką. Z jej doświadczeniem i poziomem gry jaki prezentuje, z pewnością będzie znakomitą pomocą dla Leslie czy Coopera, a Sparks mogą spokojnie myśleć o obronie mistrzowskiego tytułu. Jestem również niezwykle dumny, że będzie nosić numer 32, czyli taki, w jakim ja grałem w zespole z Los Angeles.
Thompson ma również ogromne sukcesy na parkietach europejskich. W ubiegłym sezonie Amerykanka razem ze Spartakiem Moskwa Region wygrała rozgrywki Euroligi i mistrzostwo Rosji.