Wyjazdowa porażka (77:83) z Rosą Radom była dla Muratbey Usak Sportif trzecią w Basketball Champions League. W hali MOSiR o końcowym rezultacie spotkania musiała przesądzić dogrywka.
- Rosa grała twardo przez cały mecz - podkreślił Darryl Monroe. Gospodarze prowadzili po pierwszej kwarcie 15:8. Co prawda w miarę upływu czasu ich przewaga zaczęła topnieć, a na trzy minuty przed końcem czwartej kwarty przegrywali dziesięcioma punktami, ale nie załamali się takim obrotem spraw i dzięki dobitce Darnella Jacksona na 72:72 doprowadzili do dodatkowego czasu gry. Jeszcze przed nim goście mogli rozstrzygnąć losy pojedynku na swoją korzyść. Po faulu Michała Sokołowskiego rzuty wolne wykonywał właśnie podkoszowy tureckiej drużyny. Dwukrotnie jednak chybił.
- My, zawodnicy, winę za tę porażkę powinniśmy wziąć na siebie. Trener świetnie przygotował nas do tego meczu pod każdym aspektem, mieliśmy bardzo dobrze rozpracowanego rywala. Wykonanie założeń w naszym wykonaniu nie było dobre - przyznał Amerykanin.
- Jak pokazują statystyki, nie szanowaliśmy odpowiednio piłki, w przeciwieństwie do przeciwników. Zadecydował szczegół - gdybym trafił osobiste, byśmy wygrali. Jesteśmy teraz jedną z najgorszych drużyn w grupie, musimy się podnieść i zacząć wygrywać - zakończył 30-latek. Muratbey zajmuje obecnie siódme miejsce w tabeli grupy C.
Monroe we wtorkowy wieczór spędził na parkiecie ponad 36 minut, w trakcie których uzyskał double-double: 10 punktów i 15 zbiórek.
ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski: Przez wybuch nic nie słyszałem, oczy też ucierpiały