Do tego spotkania radomianie przystąpią po porażce z Treflem Sopotem (82:85). - Słabo to wyglądało, ale takie jest życie - mówi wprost Wojciech Kamiński, szkoleniowiec Rosy Radom.
Podopieczni Kamińskiego podarowali zwycięstwo Treflowi. Wicemistrzowie Polski prowadzili w Ergo Arenie w czwartej kwarcie różnicą 14 punktów, ale dali sobie zabrać pewne dwa punkty.
Szkoleniowiec Rosy mówi o fatalnej grze na tablicach. Sopocianie, mimo braku nominalnego środkowego, wyraźnie wygrali walkę o zbiórki (39:24). 13 zebranych piłek w ofensywie robi wrażenie.
- To był dziwny mecz. Wydawało się, że do połowy czwartej kwarty kontrolujemy sytuację, ale gospodarze stopniowo odrabiali straty i w końcu nas doszli. Kluczowe były zbiórki w obronie. Ten element nas zawiódł. W ogóle nie zbieraliśmy. Sopocianie robili, co chcieli na atakowanej tablicy. Tym nas "zabili" - wspomina Kamiński.
ZOBACZ WIDEO Mógł być najlepszy, ale... Portugalczycy wspominają Andrzeja Juskowiaka
Czy fakt, że w ubiegłą środę Rosa grała 55 minut z PAOK-iem Saloniki może być usprawiedliwieniem? Koncentracji, ale i sił zabrakło w końcowych fragmentach spotkania z Treflem.
- Nie chcę mówić o zmęczeniu zawodników. To są profesjonaliści. Mają grać co 2-3 dni - zauważa Kamiński, który w sobotę dał nieco odpocząć swoim podstawowym graczom - Darnell Jackson i Robert Witka grali po 18 minut.
- Wynikało to z faktu, że pozostali zawodnicy po prostu grali dobrze - Damian Jeszke, Kim Adams i dlatego im dałem szansę - odpowiada Kamiński.
Rosy Radom we wtorek zagra na Łotwie z BK Ventspils w ramach Basketball Champions League.