[b]
WP SportoweFakty: MKS Dąbrowa Górnicza to kolejny klub w pana karierze. Wędruje pan po koszykarskiej Polsce.[/b]
Bartłomiej Wołoszyn: Wędruję, ale robię to wszystko z głową. Nie lubię tak odchodzić z klubu po jednym sezonie. We Włocławku spędziłem wiele lat, w Koszalinie i w Kutnie spędziłem dwa sezony. Uważam, że jest to optymalny czas do tego, by zmienić miejsce pracy. Można coś osiągnąć i odejść w pełni usatysfakcjonowanym. Lubię nowe wyzwania.
Z MKS-em podpisał pan dwuletni kontrakt. Taka umowa daje komfort?
- Tak. Mam rodzinę, o którą masz zadbać. Nie chcę po roku zmieniać pracy i jeździć po całej Polsce. Kiedy byłem młody to nie patrzyłem na takie rzeczy, ale z wiekiem wszystko się zmienia.
Jak czuje się pan w nowym projekcie?
- Bardzo dobrze. Odnalazłem swoje miejsce w zespole. Trener Anzulović przydzielił mi całkiem dużą rolę. Taki był właśnie plan przy podpisywaniu kontraktu. Na razie nie mam na co narzekać.
Jak wygląda sama organizacji klubu?
- Bardzo dobrze. Mamy świetne warunki do trenowania. Obiekt jest dużo pokaźniejszy niż w Kutnie, co sprawia, że mamy więcej możliwości. Mało jest takich hal w Polsce, w których wszystko jest na miejscu. Siłowania, odnowa regeneracyjna. Poza tym cieszę się z faktu, że klub nie szczędzi pieniędzy na takie detale. To znacząco podnosi poziom.
ZOBACZ WIDEO: Ziółkowski: lista niedozwolonych środków jest za szeroka, zbyt łatwo je nagiąć
Jest też trener Anzulović, który dba o każdy najmniejszy szczegół. Obiad, brak słodyczy. Wszystko musi się u niego zgadzać.
- Trener Anzulović sam wcześniej grał w koszykówkę, więc doskonale wie, jak to wygląda. To prawda, że dba o każdy najmniejszy szczegół. Hotel musi być odpowiedni, jedzenie też odgrywa ogromną rolę. Wszystko idzie w kierunku profesjonalnego klubu koszykarskiego.
Miał pan kiedyś takiego trenera?
- Byli. Chociażby trener Urlep, który zwracał uwagę na takie elementy. Wszystko musiało być na tip top. Nic nie mogło dziać się z przypadku. Teraz jest podobnie. Trener Anzulović przejął taką rolę trochę kierownika zespołu. Dba o każdy najmniejszy szczegół. Wykorzystuje swoje doświadczenie. W swoim CV ma przecież pracę w wielkich klubach. Wie, jak to wszystko ma wyglądać. Tą wiedzą chętnie się dzieli.
Jak się z nim współpracuje?
- Bardzo dobrze. Jest wymagający, ale sprawiedliwy. Nie ma dla niego różnicy, czy jesteś graczem z pierwszej piątki czy rezerwowym. Jeśli coś źle zrobisz na treningu, to musisz liczyć się z tym, że trener podniesie głos. Aczkolwiek szkoleniowiec dał mi pewność siebie, miejsce w zespole. Uważam, że na razie dobrze wywiązuje się ze swoich zadań. Czekam na rozpoczęcie rozgrywek.
Na razie idzie wam bardzo dobrze. Siedem meczów - siedem zwycięstw.
- Co prawda są to tylko sparingi, ale wiadomo, że lepiej wygrywać niż przegrywać. Od początku ciężko trenujemy, znaleźliśmy wspólną nić porozumienia z trenerem i dlatego tak dobrze to wygląda.
Pewność siebie bija od was już teraz.
- To zasługa trenera, który skompletował ciekawy skład. Jest wielu doświadczonych zawodników, którzy z niejednego pieca chleb jedli i to po prostu procentuje. Doświadczenie odgrywa duże znaczenie. Aczkolwiek nie ma co za bardzo się ekscytować tymi zwycięstwami w sparingach, bo liga wszystko zweryfikuje. Stać nas na lepszą grę. Mamy jeszcze sporo do poprawy. Od pierwszego meczu musimy być w formie, by łapać zwycięstwa. Nie jesteśmy Stelmetem BC, więc trzeba wygrywać od początku.
MKS typuje się jako objawienie TBL. Możecie sporo namieszać w czołówce.
- To prawda, ale do tego potrzebne są zwycięstwa od samego początku. Musimy budować pewność siebie od pierwszej kolejki. Uważam, że to jest kluczowa kwestia.
Rozmawiał Karol Wasiek