- Czekałem na to cały ten sezon i całą drugą połowę meczu z Knicks - przyznał Gortat. - Wreszcie trener Van Gundy podszedł, złapał mnie za rękę i powiedział, że wchodzę. Byłem podekscytowany, tym bardziej że na widowni była moja mama. Okazało się, że będzie świadkiem mojego debiutu, a to wspaniała historia i wielkie przeżycie tak dla niej, jak dla mnie - wspomina polski zawodnik.
Debiut kolejnego Polaka był w kraju jedną z głównych wiadomości sportowych, a Gortat zewsząd otrzymywał gratulacje. - Dostałem dziesiątki SMS-ów od znajomych z Łodzi i Orlando, każdy mi gratuluje. A tak naprawdę nie ma jeszcze czego - mówi skromnie koszykarz. - Liczę, że wystąpię w następnym meczu, bo na jakiś uraz narzeka Keyon Dooling. Zamiast garnituru może znów założę więc strój sportowy. I jak wynik będzie korzystny, pewnie dostanę szansę - liczy trzeci Polak w NBA.
Więcej w "Przeglądzie Sportowym".