Basket sobotni meczu rozpoczął od dwóch strat z rzędu i faulu Michaela Ansley`a, więc mało kto spodziewał się, iż kwidzynianie będą w stanie wywieźć zwycięstwo ze Zgorzelca, zwłaszcza, gdy gospodarze prowadzili już 7:2. Goście natychmiast rzucili się do odrabiania strat i nagle prowadzili 10:7. - Nie podeszliśmy do tego spotkania mentalnie tak, jak trzeba. Nasze głowy były gdzieś indziej - mówił na pomeczowej konferencji prasowej Dragisa Drobnjak, kapitan PGE Turowa. Courtney Eldridge i Sani Ibrahim prawie zapewniliby swojemu zespołowi po pierwszej kwarcie, ale akcją 2+1 popisał się Marko Scekić.
Kibice w Zgorzelcu przecierali oczy ze zdumienia, gdy Basket w imponującym stylu rozpoczynał drugą kwartę meczu z Turowem. Kwidzynianie zdobyli 11 punktów tracąc tylko dwa i dzięki temu wygrywali różnicą dziewięciu punktów (30:21). Gospodarze jednak szybko wrócili do gry dzięki punktom Thomasa Kelatiego, Davida Logana i Marko Scekica jeszcze przed końcem pierwszej połowy odzyskali prowadzenie.
Po przerwie gracze PGE Turowa postawili mocniejszą obronę i od razu dało to efekt, ponieważ Bank BPS Basket swoje pierwsze punkty w trzeciej kwarcie zdobył dopiero po niespełna pięciu minutach gry. W tej części gry kapitanie pod koszem spisywał się Dragisa Drobnjak, który nie tylko zbierał, ale celnie wykańczał podania od Roberta Skibniewskiego i zdobył dziewięć z piętnastu punktów swojej drużyny.
Wydawało się więc, że ekipa prowadzona przez Saso Filipovskiego do będzie już kontrolować przebieg gry końca meczu, ale przewaga gospodarzy topniała z minuty na minutę. Rozgrywający Basketu dogrywali piłki pod kosz do Ibrahima, a gdy na kilka minut przed końcem spotkania Mujo Tuljković wykonał akcję 2+1 i w kolejnych akcjach dwukrotnie rzucił za trzy, to doprowadził do remisu po 67. Trzy punkty w kolejnych akcjach na swoje konto zdobył Drobnjak, ale po chwili Eldridge uciekł Loganowi i trafił z dystansu.
Gracze Turowa mogli rozstrzygnąć spotkanie na swoją korzyść jeszcze w regulaminowym czasie gry, ale Robert Witka, na kilka sekund przed końcem czasu przeznaczonego na akcję, oddał zupełnie nieprzygotowany rzut z prawie ośmiu metrów, który okazał się nieskuteczny. Ostatnie sekundy należały więc do gości, ale najpierw pilnowany przez Kelatiego Tuljković nie trafił za trzy, a później spod samego kosza spudłował Hubert Mazur.
Na doliczone pięć minut dogrywki trener Saso Filipovski posłał na parkiet nienajlepiej spisującego się w tym meczu Andresa Rodrigueza, który zmienił Roberta Skibniewskiego. Portorykańczyk całą czwartą kwartę przesiedział na ławce rezerwowych i chociaż w dogrywce dwukrotnie trafił z linii rzutów wolnych, to w ostatniej akcji meczu zagubił się i PGE Turów przegrał 72:74, bowiem Sani Ibrahim i Courtney Eldridge wcześniej trafili czterokrotnie z linii rzutów wolnych.
Po zmianie stron zupełnie zatrzymany został Thomas Kelati. Strzelec z Erytrei do przerwy zdobył 14 punktów, ale później nie udało mu się już trafić do kosza. Z Davidem Loganem było nieco inaczej - Amerykanin przez pierwsze dwadzieścia minut był bardziej pilnowany, niż przez następne, ale osamotniony nie był w stanie poprowadzić swojego zespołu do zwycięstwa, chociaż kapitalnie pod koszem grał Drobnjak. Zabrakło bardzo dobrze spisującego się tego dnia Marko Scekicia.
- Nasza obrona była katastrofalna, skoro pozwoliliśmy sobie rzucić tak dużo punktów. W ataku osiągnęliśmy chyba najniższy procent skuteczności, jak do tej pory - komentował na pomeczowej konferencji Saso Filipovski, trener wicemistrzów Polski. - Nie możemy doprowadzić do tego, iż wybieramy sobie mecze, do których musimy być przygotowani, by je wygrać - zakończył Drobnjak.
Było to już drugie zwycięstwo trenera Mariusza Karola z rzędu nad rywalem, który walczy znajduje się w czołówce i jest jednym z faworytów do mistrzostwa Polski. - Minęły dwa lata odkąd wyjechałem ze Zgorzelca i cieszę się, że pierwszy powrót tutaj zakończył się zwycięstwem mojego zespołu - mówił na konferencji Mariusz Karol.
Na meczu obecny był Muli Katzurin, szkoleniowiec CEZ Nymburk, wtorkowego rywala PGE Turowa w rozgrywkach Pucharu ULEB. Szkoleniowiec czeskiej ekipy bacznie przyglądał się poczynaniom zgorzeleckiej drużyny. - Jedyna pozytywna rzecz z dzisiejszego spotkania, że Muli Katzurin, który oglądał nasze poczynania, nie poznał naszej prawdziwej twarzy - mówił po meczu Filipovski.
PGE Turów Zgorzelec - Bank BPS Basket Kwidzyn 72:74 (19:19, 22:21, 15:7, 14:23, dogr. 2:4)
Turów: Dragisa Drobnjak 16, Thomas Kelati 14, David Logan 12, Marko Scekic 11, Robert Witka 8, Robert Skibniewski 7, Andres Rodriguez 4, Slobodan Ljubotina 0, Vjeko Petrović 0.
Basket: Courtney Eldridge 21, Mujo Tuljković 15, Ibrahim Sani 10, Erick Barkley 9, Michael Ansley 6, Hubert Mazur 5, Piotr Dąbrowski 4, Wojciech Żurawski 2, Tomasz Andrzejewski 2, Dariusz Puncewicz 0.