W pierwszym meczu półfinałowym Tauron Basket Ligi Rosa nie dała rady Anwilowi, przegrywając 58:64. Spotkanie było bardzo wyrównane i dostarczyło wielu emocji. Ku niezadowoleniu radomskiej publiczności, nie zakończyło się jednak szczęśliwie dla jej pupili.
- Był to taki mecz, jakiego się spodziewaliśmy, czyli twardy, ze zmienną obroną. Chyba za wolno chcieliśmy rozegrać pierwszą połowę i to był nasz problem. Musimy się ruszać, a w tym fragmencie często wyglądało to tak, że jeden zawodnik stał i kozłował piłkę. Nie możemy tak grać, jeżeli myślimy o zwycięstwie w tej serii. Mam nadzieję, że w kolejnych meczach to się poprawi - Wojciech Kamiński podał główną przyczynę kiepskiej postawy podopiecznych w początkowych dwóch kwartach.
Przy zejściu do szatni gospodarze przegrywali 25:29. W trzeciej części zaprezentowali się już o wiele lepiej, co szybko znalazło odzwierciedlenie na tablicy wyników. - Na pewno naszym zawodnikom należą się słowa uznania, bo przegrywali piętnastoma punktami, ale odrobili straty i wyszli na prowadzenie - podkreślił szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO 25. mistrzostwo Polski koszykarek Wisły Can-Pack Kraków (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Na kilkadziesiąt sekund przed końcową syreną miejscowi nieznacznie wygrywali. Nie potrafili jednak postawić kropki nad "i". - Przed meczem mówiłem, że zadecydują detale, i tak też było. Najpierw rzut Roberta Skibniewskiego na remis, a później David Jelinek na zwycięstwo - opiekun Rosy przypomniał kluczowe fragmenty.
Czeski snajper nie został więc wykluczony z gry, mimo iż w ostatniej odsłonie grał z czterema przewinieniami na koncie. - Drużyna Anwilu miała w czwartej kwarcie dwa faule. Próbowaliśmy atakować, ale David był chowany w obronie strefowej - zaznaczył Kamiński.