Krzysztof Kaczmarczyk: Ostatni sezon, który spędziłaś cały w Polsce, zakończył się dla Ciebie złotym medalem MP razem z Wisłą Can Pack Kraków. W połowie poprzedniego natomiast zdecydowałaś się opuścić szeregi krakowskiego zespołu. Dlaczego zatem zdecydowałaś się na taki krok i wyjazd za granice?
Magdalena Radwan: - Z pewnością wyjazd za granicę to nowe doświadczenie, którego chciałam spróbować. W Wiśle występowało i nadal występuje dużo gwiazd zatem ciężko było o odpowiednią ilość minut na boisku. Ja chciałam rozegrać się po kontuzji i operacji kolana. Poza tym byłam bardzo ciekawa, jak wygląda basket za granicą. Trafiłam do Austrii do zespołu Power Basket Tigers. Poziom tej ligi jest niższy w porównaniu z Polską, dlatego mogłam spokojnie wrócić do gry w większym wymiarze czasowym. Wiadomo, że ciężko było się rozstać z Krakowem i Wisłą, gdzie spędziłam kilka bardzo udanych sezonów zakończonych dwoma złotymi i jednym srebrnym medalem Mistrzostw Polski.
Po sezonie spędzonym za granicą powróciłaś jednak do kraju. Jaki był powód? Zagranica nie spełniła oczekiwań?
- W związku z pojawieniem się przepisu o dwóch Polkach, które muszą przebywać na parkiecie podczas meczu w Ford Germaz Ekstraklasie pojawiła się większa możliwość grania w Polsce. Bardzo miło jest powrócić do kraju, aczkolwiek za granicę przecież zawsze można jeszcze wrócić. Nie mogę bowiem powiedzieć, żebym była niezadowolona z pobytu w Austrii, gdzie dużo grałam, a tego właśnie oczekiwałam po tym wyjeździe.
Trafiłaś do Rybnika. Czy były jakieś inne oferty? Czym Rybnik przyciągnął twoją osobę do siebie?
- Propozycję były czy to z Polski czy z zagranicy. Drużyna z Rybnika bardzo spodobała mi się jednak w swoim pierwszym sezonie wśród najlepszych. W trudnej roli beniaminka zakończył sezon na siódmym miejscu, a w trakcie jego trwania potrafił sprawiać niespodzianki. Wydawało mi się, że jest tutaj fajna atmosfera i chciałam dołączyć właśnie do tego zespołu. Miałam spore oczekiwania po pobycie tutaj. Liczyłam na więcej, patrząc na to gdzie teraz jesteśmy, jak gramy i jaki mamy skład, w porównaniu z pierwszą częścią sezonu.
W sumie dość niedawno przeszłaś operację kolana. Tegoroczny sezon rozpoczęłaś od kontuzji nadgarstka. Czy po tych urazach nie ma już śladu czy nadal dokuczają podczas gry?
- Od czasu operacji zerwanych więzadeł krzyżowych w prawym kolanie minęły już trzy lata. Śladów po tej kontuzji i operacji już nie ma żadnych. Wiadomo jednak, że w kolanie tworzą się różne inne mikrourazy, które z biegiem czasu dają o sobie znać i od czasu do czasu "czuję" kolano. Co do mojego nadgarstka wszystko jest już w najlepszym porządku i ma się aktualnie dobrze. Nie odczuwam żadnego dyskomfortu w grze z jego powodu.
Przed sezonem UTEX ROW stawiano w gronie drużyn walczących o medale. Jia Perkins, Ela Międzik, LaTangela Atkinson - te zawodniczki miały to zapewnić. Teraz jednak nie ma już ani reprezentantki Polski w zespole, ani żadnej Amerykanki.
- No nie jest najlepiej, jeśli chodzi o ten fakt. Bardzo trudno jest osiągnąć jakiś przyzwoity wynik bez czołowych zawodniczek, które miały ciągnąć cały ten wózek. Aktualnie walczymy praktycznie w szóstkę czy siódemkę i staramy się osiągnąć jak najlepszy wynik. W starciach z najlepszymi jest to jednak bardzo trudne do zrobienia. Wiadomym faktem jest jednak to, że nie oddamy żadnemu rywalowi zwycięstwa bez walki. Będziemy walczyć, żeby ugrać jak najwięcej, bo inaczej nie wypada.
Po tych osłabieniach faktycznie musicie walczyć w okrojonym składzie, a role wielu zawodniczek bardzo się zmieniły. Ty byłaś rezerwową, a w ostatnich meczach stałaś się snajperem. To wszystko z pewnością zweryfikowało wasze cele do końca sezonu?
- Musimy się pozbierać i uwierzyć w siebie, że jesteśmy w stanie powalczyć i wygrać z zespołami które teraz na nas czekają jak np. MUKS Poznań. Nie stoimy przecież na straconej pozycji, gdyż w drużynie są jeszcze wartościowe zawodniczki. Co do mojej osoby, to ja raczej jestem defensorem, a nie graczem typowo ofensywny. Cieszę się jednak, że w ostatnich meczach udało mi się odblokować w ofensywie, a piłka zaczęła wpadać do kosza. Staram się bardzo, a w sporcie to wiadomo, że raz wychodzi lepiej, a raz gorzej.
Mówiło się o kłopotach finansowych zespołu. Czy Ciebie też problem ten dotknął w jakimś stopniu? Klub jest w pełni wypłacalny czy macie jakieś zaległości w wypłatach?
- Obecnie wszystko jest w jak najlepszym porządku. Nie ma żadnych zaległości w wypłatach. Wiadomo, że mogą się zdarzyć jakieś poślizgi, jednak po kilku dniach wszystko jest już uregulowane. Wydaje mi się jednak, że to nie jest tylko problem drużyny z Rybnika. Wszystkie drużyny mają problemy i to nie tylko w koszykówce. U nas nie ma żadnych zaległości, a takim faktem myślę niewiele drużyn może się pochwalić w dzisiejszych czasach.
Zbliża się końcówka sezonu. Później wakacje i kolejny sezon. Myślałaś już może na temat przyszłego sezonu? W tym plan minimum, którym był awans do play off już praktycznie macie zapewniony, a walka o medale w tym składzie jest niemożliwa. Czy zatem przeszły Ci przez głowę jakieś myśli pt. Co w przyszłym sezonie?
- Co do wakacji, to na pewno gdzieś za granicą. Ale to dopiero po sezonie. Dopóki sezon trwa to wiadomo, że skupiam się na rozgrywkach i nie myślę ani o tym gdzie wyjadę odpocząć, ani o tym gdzie zagram w przyszłym sezonie. Planowanie tych dwóch rzeczy zacznę z końcem bieżących rozgrywek. Sprawę przyszłego sezonu chciała bym załatwić jednak bardzo szybko po zakończeniu tego, żeby później móc już tylko myśleć o odpoczywaniu i relaksowaniu się na wakacjach przed kolejnym sezonem gry.