Siarka żegnając się z własną halą nie tylko chciała, ale i musiała wygrać. Niestety dla nich MKS Dąbrowa Górnicza zagrał kolejny dobry mecz i wywiózł z Tarnobrzega triumf, który podopiecznych Zbigniewa Pyszniaka niemal zepchnął znad krawędzi w przepaść.
Gospodarze fatalnie rozpoczęli spotkanie, przede wszystkim w defensywie. Goście od pierwszych minut grali znakomicie w ofensywie rozgrywając jedną z najlepszych kwart w sezonie, zdobywając w niej aż 31 punktów!
Pierwsze dwadzieścia minut MKS, który gra już tylko o prestiż, miał 15 punktów przewagi i był na najlepszej drodze do czternastej wygranej w bieżących rozgrywkach.
Jeszcze w trzeciej kwarcie przyjezdni prowadzili 58:41. Wtedy zza łuku trafił Gary Bell dając sygnał do odrabiania strat, a jeszcze w tej części gry wynosiły już tylko siedem oczek.
Pogoń tarnobrzeżan trwała w najlepsze w decydującej części, a kibice wietrzyli nadzieję na kolejną wygraną w dramatycznych okolicznościach.
Na niecałe 60 sekund przed końcem spotkania MKS prowadził już tylko 86:85. Od tego momentu jednak punkty zdobywali niemal wyłącznie goście, którzy niemal perfekcyjnie wykorzystywali rzuty z linii rzutów wolnych minimalizując szanse Siarki na utrzymanie się w lidze.
Pyszniak postawił wszystko na jedną kartę, a w rotacji wykorzystał zaledwie sześciu zawodników. To i 22 punkty Bella nie wystarczyło do sukcesu.
MKS do wygranej poprowadził duet podkoszowych Drago Pasalić - Eric Williams, a praktycznie nieomylny był Piotr Pamuła, który wykorzystał 7 z 8 rzutów z gry
Siarka Tarnobrzeg - MKS Dąbrowa Górnicza 87:93 (23:31, 16:23, 24:18, 24:21)
Siarka: Bell 22, Młynarski 16, Robbins 14, Patoka 14, Zalewski 11, Wall 10, Strzelecki 0.
MKS: Pasalić 19, Pamuła 17, Williams 16, Broadus 10, Szymański 9, Zmarlak 8, Mavra 8, Dziemba 5, Wieczorek 1.
[multitable table=671 timetable=10721]Tabela/terminarz[/multitable]