Sama obecność Białej Gwiazdy w tej fazie robi wrażenie. O ile poprzednimi laty jej skład tworzyły zawodniczki, które błyszczały również na parkietach WNBA i innychsilnych lig europejskich, to tym razem wobec niższego budżetu zbudowano zespół pozbawiony głośnych nazwisk. Mimo tego, pod wodzą trenera Jose Ignacio Hernandeza osiąga zaskakująco dobre wyniki. Podczas fazy grupowej pokonywał takie firmy jak Nadieżda Orenburg czy Bourges Basket. - Przed startem rozgrywek mało kto zakładał tak optymistyczny scenariusz. W Eurolidze występują najlepsi, więc zawsze trudno o sukcesy. Tymczasem my zanotowaliśmy piękną serię zwycięstw, która ostatecznie pozwoliła zająć czwarte miejsce, dające promocję do następnej fazy - mówi asystent głównego szkoleniowca, Jordi Aragones.
Taka lokata skojarzyła Wisłę Can Pack z Fenerbahce Stambuł, gdzie najlepiej punktującą jest… eks-wiślaczka, Allie Quigley. Ponadto, barw klubu broni doskonale znana pod Wawelem Jantel Lavender, a team prowadzi George Dikeoulakos, który był przymierzany do pracy w Krakowie. Efekt? Tylko dwie przegrane i rola zdecydowanego faworyta przed zbliżającą się rywalizacją.
Niemniej wyniki pokazują, że kolektyw znad Bosforu da się pokonać. Dokonała tego choćby włoska Famila Schio. Dość bliskie korzystnego rezultatu były Perfumerias Salamanka i Good Angels Koszyce, które nie przewyższają krakowianek pod względem potencjału kadrowego. - Zaszliśmy już daleko, ale nadal wszystko może się zdarzyć. To sport i w dodatku kobiecy. Ciężkiej przeprawy spodziewam się w pierwszym starciu, na wyjeździe. Ważne, by tam nie pozwolić rywalkom uciec. Wtedy u siebie możemy im mocno napsuć krwi - dodaje Hiszpan.
Pierwsze spotkanie rozegrane zostanie już w najbliższy wtorek. Rewanż w Krakowie zaplanowano na piątek. Zmagania toczą się do dwóch zwycięstw.