- Jedna wygrana odmieni wszystko - przekonuje Marcin Salamonik, silny skrzydłowy Start Lublin, który w ostatnim czasie prezentuje wysoką formę. Niestety do jego formy nie są w stanie dorównać swojemu liderowi.
W sobotę lublinianie przegrali we własnej hali z Asseco Gdynia i była to już ósma kolejna porażka na parkietach TBL. Podopieczni Dusana Radovicia marzą o przerwaniu tej serii, jednak we wtorkowy wieczór czeka ich arcytrudne zadanie.
Radomianie niezwykli przegrywać we własnej hali. W bieżącym sezonie Rosa wygrała 8 z 10 rozegranych meczów w domu, a wyższość ekipy Wojciecha Kamińskiego musiały uznać takie marki, jak Anwil Włocławek, Stelmet BC Zielona Góra czy Energa Czarni Słupsk.
O tym, jak dobrze Rosa gra na własnym parkiecie niech świadczy fakt, że w ostatnim meczu PGE Turów Zgorzelec prowadził w Radomiu różnicą nawet 21 punktów, a pomimo to musiał przełknąć gorycz porażki.
Znakomity mecz rozegrał wówczas Torey Thomas, który okazał się znakomitym liderem zespołu. Dodatkowo we wtorek do składu Rosy wrócić ma Seid Hajrić, który z powodu drobnego urazu pauzował w meczu z Turowem. To wszystko sprawia, że przed Startem arcytrudne zadanie w drodze do przełamania.
Radomianie na pewno nie zlekceważą znacznie niżej notowanego rywala. - Bez względu na to, z jakim przeciwnikiem mamy się mierzyć, musimy pamiętać, że gramy w lidze zawodowej i lekceważenie jakiegokolwiek rywala zwyczajnie nie przejdzie - przyznaje Wojciech Kamiński, opiekun radomian.
Sztab szkoleniowy Startu wie gdzie jest problem. Radović wskazuje na postawę zmienników, którzy względem ostatnich spotkań muszą znacznie poprawić swoją grę. - Oni muszą wznieść się na poziom ekstraklasy. Bo to, co wystarczyłoby w pierwszej lidze, w ekstraklasie jest już niewystarczające - przyznaje trener, który ze Startem w TBL jeszcze nie wygrał.
Lublinianie dotychczas na wyjeździe triumfowali tylko raz, kiedy to we Wrocławiu ograli tamtejszy Śląsk. Było to niemal trzy miesiące temu.