Niedzielny mecz rozpoczął się od energicznych akcji gospodarzy, którzy po dwóch i pół minutach prowadzili 8:0. Szybkie punkty na otwarcie spotkania chyba rozkojarzyły nieco Rottweilery, bo MKS najpierw odrobił straty, by kwartę zakończyć prowadzeniem 21:17.
- Wiedzieliśmy, że to będzie walka o każdy centymetr boiska. Może dobrze weszliśmy w mecz, ale nie byliśmy nastawieni na taką walkę, jaką Dąbrowa Górnicza prezentuje w ostatnich tygodniach - komentował szkoleniowiec Anwilu Igor Milicić.
Druga kwarta zaczęła się od spektakularnego wsadu Kervina Bristola. Haitańczyk został doskonale obsłużony przez Kamila Łączyńskiego. Kibice Anwilu, którzy wierzyli, że efektowne zagranie Bristola zwiastuje lepszą grę Rottweilerów musieli się rozczarować. Druga kwarta, jak i cała pierwsza połowa należała do Rashauna Broadusa. Rozgrywający MKS-u był bardzo skuteczny i do szatni schodził z 13 oczkami na koncie.
- W drugiej połowie się ogarnęliśmy i wyglądało to zupełnie inaczej. Wielki wysiłek moich zawodników się opłacił. Pokazaliśmy, na co nas stać - wyjaśniał trener Milicić.
Zespołowa gra włocławian dała efekty w drugiej połowie. Szczególnie w czwartej kwarcie, która zakończyła się zwycięstwem gospodarzy 16:6. Najlepszym strzelcem Anwilu był David Jelinek, który zaliczył 15 punktów. Poza Czechem żaden zawodnik Rottweilerów nie złamał granicy 10 oczek. Paradoksalnie taka sytuacja przyczyniła się do wygranej miejscowych. Zdobycze punktowe rozłożyły się na kilku graczy. Robert Skibniewski i Fiodor Dmitriew zakończyli zawody z 9 punktami. Danilo Andjusić oraz Kervin Bristol zanotowali po 8, a Robert Tomaszek dorzucił 7.
- Na pewno nie jesteśmy zespołem jednego zawodnika. Wydaje mi się, że kolejni rywale będą teraz podchodzić do nas inaczej. Jest to bardzo cenna wygrana. Cieszymy się, bo to zwycięstwo daje nam wysoką pozycję w czołówce ligi - podsumował Igor Milicić.
Dla Anwilu była to dziesiąta z rzędu wygrana przed własną publicznością. Zawodnicy z Włocławka zrewanżowali się za wyjazdową porażkę w Dąbrowie Górniczej (75:85).