Liga NBA zawitała do Paryża. Odbyły się tam dwa mecze San Antonio Spurs z Indiana Pacers. Pierwszy zdecydowanie wygrali Teksańczycy, bo aż 140:110. Drugi, rozgrywany dwa dni później, padł już łupem ekipy z Indianapolis.
Pacers w sobotę rozbili Spurs 136:98. Ale przez blisko trzy kwarty było bardzo ciekawie.
Jeszcze w trzeciej odsłonie wynik meczu nie był tak oczywisty, bo Spurs w spektakularny sposób odrobili wszystkie straty i prowadzili 80:79. Później, przez ostatnie 16 minut spotkania, zdobyli jednak już zaledwie 18 punktów.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak Fury nadrabia zaległości z rodziną
Tyrese Haliburton dał znak do ataku, a Pacers zanotowali serię 19-3, po której przejęli inicjatywę i nie oddali jej do końcowej syreny. Gwiazdor zespołu z Indiany zdobył w sobotę 28 punktów. Pascal Siakam dodał 23 oczka.
Jeremy Sochan miał ostatnio problemy z plecami. Wrócił do gry właśnie w Paryżu i zanotował świetny występ. Teraz sztab szkoleniowy go oszczędzał. Polak w drugim meczu we Francji spędził na boisku tylko 14 minut i zdobył w tym czasie dwa punkty, cztery zbiórki i dwa przechwyty, trafiając 1 na 5 rzutów z gry. Miał ponadto cztery straty i trzy faule.
Spurs przed 23. porażką w sezonie nie uchroniło nawet 25 punktów Harrisona Barnesa czy double-double Victora Wembanyamy (20 punktów, 12 zbiórek).
Po dwóch spotkaniach w Paryżu San Antonio Spurs plasują się na 12. miejscu w tabeli Konferencji Zachodniej z bilansem 20-23. Ostrogi czeka teraz kilka dni przerwy na powrót do Stanów Zjednoczonych i aklimatyzację, po czym zmierzą się we własnej hali z Los Angeles Clippers.
Wynik:
San Antonio Spurs - Indiana Pacers 98:136 (24:33, 26:32, 36:33, 12:38)
(Barnes 25, Wembanyama 20, Castle 17 - Haliburton 28, Siakam 23, Nembhard 15)