- Szanuje MUKS, ale... - rozmowa z Romanem Haberem, trenerem INEA AZS Poznań

W minioną sobotę w meczu 22. kolejki Ford Germaz Ekstraklasy drużyna INEA AZS Poznań pokonała w hali przy Chwiałkowskiego Finepharm AZS KK Jelenia Góra. O tym spotkaniu, a także zbliżających się derbach Poznania rozmawialiśmy z trenerem akademiczek, Romanem Haberem.

Przypomniał się panu przegrany w końcówce mecz z PKM Duda PWSZ Leszno?

- Końcówka rzeczywiście była podobna. Wtedy również na kilka minut przed końcem prowadziliśmy kilkoma punktami, zrobiło się nerwowo i ostatecznie przegraliśmy. Tym razem to jednak my zagraliśmy do końca. Dla nas każde spotkanie teraz jest bardzo ważne i stąd biorą się nerwy. Dziś przyczyną było zachowanie Jarkowskiej, która złapała faul w ataku, powiedziała coś sędziemu i w efekcie musiała zejść za pięć przewinień. Potem jeszcze dziewczyny nie zrealizowały tego, co im rozrysowałem. Na szczęście wygraliśmy, a mecz chyba podobał się publiczności, bo było dużo punktów, dobra skuteczność, rzuty z dystansu.

Spodziewał się pan aż tak ciężkiej przeprawy?

- Jelenia Góra to nie jest słaby zespół, szczególnie po wzmocnieniach zawodniczkami amerykańskimi. Wiedzieliśmy, że Ely oddaje ponad 20 rzutów w meczu, gra na dużej skuteczności, trafia rzuty wolne. Jest to bardzo aktywna zawodniczka i bałem się, żeby moje koszykarki nie złapały na niej zbyt dużo przewinień, dlatego m.in. w pewnym momencie kryła ją Dąbkowska, a nie Reda, która dobrze sprawowała się w ataku i nie chciałem jej stracić. To był nasz trzeci mecz w ciągu siedmiu dni i zawodniczki są już trochę zmęczone. Dobrze, że mamy teraz tydzień przerwy.

Zgodzi się pan z opinią, że sędziowanie nie stało na najwyższym poziomie?

- Rzeczywiście kilka decyzji było bardzo dziwnych, widać było, że sędziowie sami mają wątpliwości. To był jednak mecz walki, obie drużyny grały na maksa, a do tego doszła atmosfera małej sali. Sędziowie na pewno nie mylili się z premedytacją, a że wygraliśmy ? nie ma sensu ich pracy komentować.

W ostatnich spotkaniach dużo minut dał pan zmienniczkom. Wie pan teraz na co je stać i na którą może postawić w meczach o najwyższą stawkę?

- Każda z nich ma jakieś atuty, ale problemem jest wykonywanie założeń taktycznych na boisku. Joanna Lorek ma rzucać, bo w tym jest dobra. Podobnie Anna Pamuła, a dziś próbowała penetrować, a do tego nie ma warunków ? ani szybkości, ani motoryki. Dąbkowska miała dwa dobre mecze, ale dziś nie wytrzymała nerwowo ? oddała cztery trudne rzuty, właściwie niepotrzebnie. Amy Sanders jest wyraźnie zmęczona, bo trenuje ostro z nami od dwóch tygodni, a wcześniej praktycznie ćwiczyła tylko samodzielnie.

Jest pan zadowolony z Amerykanki?

- Trudno po dwóch tygodniach o jakieś ostateczne oceny. Widać, że się bardzo stara, jest waleczna, o czym świadczą przewinienia, które łapie, ma niezłe warunki fizyczne. Robi oczywiście błędy, ale ja zdawałem sobie sprawę, że to nie będzie zawodniczka, która odmieni nas zespół, a będzie jedynie uzupełnieniem naszej kadry.

Jak wygląda sytuacją z Ayą Traore?

- Były problemy z wizą i podjęliśmy decyzję, że nie będziemy jej ściągać. Ona również byłaby uzupełnieniem składu. Mamy polskie zawodniczki i chciałbym, żeby one pokazały, że chcą i potrafią grać. Przychodzą do nas polskie dziewczyny i od nich zależy czy wykorzystają otrzymaną szansę tak, jak np. Mrozińska, która od nas trafiła do reprezentacji czy Waligórska, która w Polkowicach siedziała na ławce, a w AZS się odbudowała. W tym sezonie naszym odkryciem jest Jarkowska. Są u nas inne zawodniczki i niech one grają i walczą.

W kontekście zbliżającego się meczu z MUKS dobrze, że ten mecz odbył się w hali przy Chwiałkowskiego.

- Na pewno tak. Ta hala jest nam jednak dobrze znana, bo w ubiegłym sezonie kilka spotkań tu graliśmy. W tym nie możemy tu trenować, bo obiekt MUKS jest remontowany i na Chwiałkowskiego odbywają się treningi wszystkich grup młodzieżowych. Przed tym spotkaniem trenowaliśmy raz na Chwiałce i myślę, że dwa treningi będziemy mieć tutaj przed derbami.

Derby z MUKS to jedno z najważniejszych spotkań w tym sezonie.

- Ma on dodatkowe smaczki, bo media podgrzewają atmosferę. Przed pierwszym spotkaniem pisano, że są to derby za 100 tys. zł, bo miasto w tym czasie dzieliło dotacje i my dostaliśmy więcej. Nikt jednak nie mówi, że nasze koszty organizacji meczów w Arenie są o wiele większe od kosztów MUKS. Tworzenie atmosfery konfliktu nie jest potrzebne. MUKS niech robi swoje, szkoli młodzież i gra w Ekstralidze. My także robimy swoje pod szyldem AZS, który w sporcie jest od stu lat, a w Poznaniu od dziewięćdziesięciu i to jest nasza marka. Chcemy dalej prowadzić koszykówkę, ale bez pieniędzy z miasta będzie nam bardzo ciężko i być może będziemy musieli zrezygnować, bo w Poznaniu niezwykle trudno jest pozyskać sponsorów. Właściwie tylko Lech nie ma z tym problemów, ale tam inwestują właściwie firmy z zewnątrz. Nam bardzo pomaga INEA i jesteśmy tej firmie bardzo wdzięczni.

Problem podziału środków zniknąłby w przypadku połączenia AZS i MUKS. Czy taki scenariusz jest w ogóle możliwy?

- W ubiegłym roku rozmawiałem na ten temat z panią Jabłońską. Problem polegał na tym, że chciała zostać od razu pierwszym trenerem, a ja uważam, że powinna poznać ? jako II trener ? dorosłą koszykówkę, która różni się od młodzieżowej. Ja po roku oddałbym posadę i zajął się funkcją dyrektora klubu, która już teraz mnie pochłania. Zostałem w tym sezonie ze względu na prośby zarządu oraz zawodniczek. Wracając do połączenia ? razem np. moglibyśmy walczyć o pieniądze na szkolenie z zarządu głównego AZS. Jeżeli jednak ktoś chce być pierwszym trenerem, to przecież w kraju jest sporo klubów i nie powinno być problemów z zatrudnieniem. Wydaje mi się, że dla państwa Jabłońskich MUKS stał się sposobem na życie, bo tam są spore pieniądze. Chciałbym aby dalej ten klub szkolił młodzież. W ubiegłym roku młode zawodniczki ogrywały się w I lidze, po awansie sprowadzono koszykarki z zagranicy, a także z innych miast. Uważam, że MUKS powinien grać wychowankami i pokazać Szkole z Łomianek, że są w szkoleniu lepsi. Wygrały kilka spotkań i chwała im za to. Wydaje mi się jednak, że w paru przypadkach rywalki je po prostu zlekceważyły, bo np. taki Toruń z trzema Amerykankami i reprezentantką nie powinien tu przegrać. Dziewczyny na pewno odczuwają już trudy sezonu, bo poza ligą mają także rozgrywki młodzieżowe i obawiam się, że może to skończyć się kontuzjami. U mnie źle to się skończyło dla Weroniki Idczak, która grała z niedoleczoną kontuzją, bo miała rozgrywki szkolne, Olimpię, grała u nas. Teraz musi się poddać operacji.

Co będzie kluczem do zwycięstwa w meczu z MUKS?

- Musimy zagrać mądrze, dojrzale, z głową i nie pozwolić MUKS grać taką koszykówkę, jaką lubią najbardziej. Na pewno odpowiednio się przygotujemy, obejrzymy kasety z ich występami i zobaczymy jak ostatnio grały. Będę musiał też tonować moje zawodniczki, bo wiadomo, że one również czytają gazety i traktują ten mecz wyjątkowo. Szanuje MUKS, ale wydaje mi się, że jeszcze koszykarsko jesteśmy lepsi. Ale oczywiście to jest sport i różne sytuacje mogą się zdarzyć.

Komentarze (0)