Spotkanie z Asseco Gdynia od samego początku nie układało się po myśli gości z Koszalina. Już po kilku minutach gospodarze prowadzili 15:2 i mogli spokojnie kontrolować wydarzenia na parkiecie. Akademików w grze utrzymywał niesamowity Ra'Shad James, który w całym meczu zdobył aż 31 punktów.
Jego celne "trójki" w trzeciej kwarcie pozwoliły zredukować straty do trzech oczek, ale to było wszystko na co stać było tego dnia koszaliński AZS. - Asseco zbudowało przewagę i musieliśmy gonić rywali od samego początku. Niestety ta sztuka nam się nie udała - przyznaje David Dedek, trener koszalińskiego zespołu.
Słoweniec zauważa, że jego drużynie w tym meczu zabrakło odpowiedniej szybkości. Goście z Koszalina zupełnie nie radzili sobie z agresywną obroną gdynian. - Zespół z Gdyni był od nas szybszy. Było widać, że byliśmy o pół kroku wolniejsi od nich, nie potrafiliśmy odpowiednio reagować, co w konsekwencji kosztowało nas porażkę - zauważa Dedek, dla którego było to wyjątkowe spotkanie.
Przez wiele lat pracował on w gdyńskim klubie. Najpierw jako asystent, a w dwóch ostatnich sezonach jako pierwszy szkoleniowiec. Słoweński trener zasłynął z tego, że wprowadził gdyńską młodzież na salony. To pod jego wodzą wyrośli i dojrzewali Filip Matczak, Sebastian Kowalczyk czy Przemysław Żołnierewicz. Teraz Dedek stanął jednak po drugiej stronie barykady.
- Dziękuję kibicom z Koszalina, którzy przyjechali do Gdyni i nas wspierali. To wiele dla nas znaczy. Jednocześnie chciałbym zwrócić się do fanów Asseco i podziękować im za dwa ostatnie sezony, w których mnie i zespół dopingowali - komentuje trener AZS-u.
Akademicy mają za sobą już dwanaście rozegranych spotkań w Tauron Basket Lidze (najwięcej ze wszystkich drużyn). Bilans 6:6 nie jest jednak zadowalający. W czwartek koszalinianie na wyjeździe zmierzą się z Siarką Tarnobrzeg i będą mieli szansę się zrehabilitować za wpadkę w Gdyni.