To na pewno nie był mecz marzeń w wykonaniu podopiecznych trenera Mihailo Uvalina. Nie zabrakło w nim jednak dramaturgii. Gospodarze przez właściwie całą drugą połowę gonili rywala i wreszcie go dopadli, a kiedy doszło do bardzo nerwowej końcówki, popełnili mniej błędów od rywala. Ale analizując statystyki, a konkretnie rubrykę ze zbiórkami, to aż trudno uwierzyć, że Śląsk ten mecz zdołał wygrać. Drużyna Uvalina na tablicach została wręcz rozbita (40:24 w zbiórkach dla rywali, w tym 21 w ofensywie!). Cóż, statystyki statystykami, a liczy się efekt końcowy, czyli wynik.
Czwartkową batalię zdecydowanie lepiej otworzyli goście. Już po kilku akcjach prowadzili 10:3. Koszykarze Śląska wydawali się być nieco spięci na początku, ale dosyć szybko potrafili się otrząsnąć. Znakomicie w pierwszej kwarcie prezentował się zwłaszcza Witalij Kowalenko, który już po 10 minutach gry miał na swoim koncie 10 punktów. To właśnie dzięki niemu gospodarze dopadli rywala jeszcze przed ostatnią syreną w tej odsłonie.
Po krótkiej chwili oddechu obie drużyny wróciły na parkiet i długo toczyły ze sobą wyrównany bój. Na trzy minuty przed końcem pierwszej połowy do głosu znowu doszli jednak Litwini, którzy wręcz miażdżyli naszą drużyną w walce na desce (11:25 w zbiórkach po dwóch kwartach). Początkowo nie potrafili tej przewagi udokumentować, ale prędzej czy później musiało to przełożyć się na wynik. I przełożyło. Chwilę przed końcem tego fragmentu goście odskoczyli na 9 punktów, a skończyło się ostatecznie na 7 "oczkach" przewagi.
Śląsk robił, co mógł, by przełamać rywala, ale momentami przypominało to bicie głową w mur. Kiedy punktować zaczęli jednak Rashad Madden, ponownie Kowalenko, a do gry włączył się też Kamil Chanas, wrocławianie mozolnie zaczęli odrabiać straty. Przewaga Litwinów topniała, choć bardzo powoli, aż wreszcie, na cztery minuty przed końcem spotkania, na tablicy wyników pojawił się remis. Obie drużyny dostały zatem czystą kartę.
Po 39 minutach gry Śląsk prowadził różnicą czterech punktów, ale wtedy talentem wśród rywali błysnął 23-letni Paulius Dambrauskas. Kiedy Litwin trafił z dystansu, we Wrocławiu zrobiło się naprawdę gorąco. Na 3 sekundy przed ostatnią syreną w tym pojedynku gospodarze mieli dwa "oczka" przewagi, ale piłkę z boku wyprowadzili goście. Na szczęście kompletnie się pogubili i Śląsk mógł cieszyć się z cennego, pierwszego zwycięstwa po powrocie na europejskie parkiety.
WKS Śląsk Wrocław - BC Siauliai 71:69 (18:18, 14:21, 23:20, 16:10)
Śląsk: Madden 16, Kowalenko 15, Williams 9, Chanas 8, Sutton 8, Jankowski 6, Smith 6, Heath 3, Stawiak.
BC Siauliai: Dambrauskas 17, Marei 15, Dudziński 11, Jomantas 9, Leonavicius 7, Ayers 4, Scott 4, Guscikas 1, Gumenjuk 1.