Adam Kaczmarzyk musi zagrać va banque. "Marzyłem o ekstraklasie"

Adam Kaczmarzyk w Pruszkowie odżył sportowo, teraz przed nim największe wyzwanie w życiu. Choć skazywany na porażkę, zrobi wszystko, by udowodnić niedowiarkom, że się mylili.

Latem 2014 roku odmieniło się życie Adama Kaczmarzyka. Jego kariera sportowa znów nabrała rozpędu. Skrzydłowy opuścił Ostrów Wielkopolski, akceptując ofertę Znicza Pruszków. To, że był to strzał w dziesiątkę, miało się okazać niebawem. Wystąpił w 28 spotkaniach drużyny Michała Spychały, zdobył łącznie aż 361 punktów i zebrał 114 piłek. Zapisał na swoim koncie więcej oczek, niż w przeciągu dwóch poprzednich lat w I lidze (52 mecze, 327 punktów).

O Kaczmarzyku pamiętali działacze zespołu BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski, Paweł Matuszewski oraz Marcin Napierała. Był jednym z pierwszych zawodników, któremu beniaminek zaproponował kontrakt. - Kiedy stawiałem swoje pierwsze kroki w koszykówce, marzyłem o tym, by któregoś dnia zagrać w ekstraklasie. To był mój cel, przez wiele lat jednak nieosiągalny. Taka szansa się pojawiła i to na dodatek w moim rodzinnym mieście. Gdy tylko dostałem propozycję od działaczy BM Slam Stal, wiedziałem, iż nie mogę odmówić. Dołączyłem do drużyny i jestem szczęśliwy z tego powodu - mówi w rozmowie z naszym portalem Adam Kaczmarzyk.

Dla rodowitego ostrowianina to komfortowa sytuacja, lecz także duże wyzwanie. - Mam obok siebie rodzinę, a to dla mnie najważniejsze. Nie muszę nigdzie wyjeżdżać i tym samym mogę się skupić wyłącznie na grze - mówi 27-latek, który po roku przerwy znów będzie reprezentował żółto-niebieskie barwy.

Ilość minut i rola Kaczmarzyka w drużynie prowadzonej przez Zorana Sretenovica stoi pod znakiem zapytania. W kuluarach wielu nie daje mu najmniejszych szans na przebicie i efektywną grę. Jak będzie faktycznie? Zobaczymy. Mowa o koszykarzu o nieprzeciętnej woli walki. Braki techniczne, nadrabia zaangażowaniem. W dwóch pierwszych sparingach był wyróżniającą się postacią w drużynie BM Slam Stal. Bronił, biegał do kontrataków, trafiał rzuty za trzy punkty. Gdy ktoś próbował go chwalić za te występy, nie dopuszczał do siebie nawet myśli, iż spisał się dobrze. - To nie było nic nadzwyczajnego. Grałem przeciętnie - odpowiadał skromnie. Mógł się wzbraniać, ale 10 punktów zdobytych w meczu przeciwko szóstej drużynie czeskiej ekstraklasy, Sluneta Usti nad Labem, a także 16 oczek zaaplikowane Startowi Lublin, to nie jest słaby wynik.

- Nie jestem już najmłodszym zawodnikiem. Osiągnąłem swój mały cel, dążę do następnych. Muszę wykorzystać daną mi szansę. Sprawić, by kibice i działacze byli ze mnie zadowoleni - mówi Adam Kaczmarzyk, który jest przygotowany na wiele wariantów gry. Gdzie szukać go na parkiecie? - Wszystko zależy od tego, czego będzie potrzebowała drużyna. Od tego, co ustali trener. Ja jestem gotowy, by występować zarówno blisko kosza, jak i na obwodzie.

Źródło artykułu: