Nie będę chłopcem do podawania piłek - rozmowa z Janem Grzeliński, zawodnikiem Startu Lublin

Po roku spędzonym na uczelni Canisius College w NCAA - Jan Grzeliński wraca do Polski i zagra w Starcie Lublin, w którym chce pełnić ważną rolę.

Mateusz Zborowski: Janek, a jednak powrót do Polski i szansa na poważne granie w TBL. To było zaplanowane?

Jan Grzeliński: Nie. Planowałem zostać w USA. Chciałem tylko zmienić uczelnię, bo nie dogadywałem się z trenerami z Canisius. Dostałem kilka ofert, które odrzuciłem, a jedna która mi się spodobała i na którą byłem zdecydowany, ostatecznie nie doszła do skutku. Zdawałem sobie jednak sprawę, że tak to może wyglądać, dlatego utrzymywałem kontakt z Lublinem.

Start Lublin ze względu na minuty? Ze względu na Pawła Turkiewicza? Czy może jedno i drugie?

- Ze względu na moją potencjalną rolę w drużynie, którą widzi dla mnie trener.
[ad=rectangle]
Pod okiem trenera Turkiewicza chyba najbardziej dojrzałeś jako koszykarz. Zgodzisz się z tym?

- Trener Turkiewicz pojawił się w momencie kiedy trzeba było wkraczać w profesjonalną koszykówkę. Dostałem kredyt zaufania i możliwość pokazania się - za co jestem wdzięczny. Bardzo możliwe, że właśnie wtedy najbardziej dojrzałem, aczkolwiek wcześniej pracowałem z innymi świetnymi trenerami, dzięki którym przygotowałem się do przejścia z koszykówki młodzieżowej na zawodową.

Rozmawiałeś już o swojej roli z trenerem?

- Rozmawiałem. Nie mam być chłopcem do podawania piłek.

Grzeliński znów będzie grał pod okiem trenera Turkiewicza
Grzeliński znów będzie grał pod okiem trenera Turkiewicza

Przyznaj szczerze chciałeś tego powrotu czy po prostu tak się potoczyło, że wracasz i amerykański rozdział zostawiasz za sobą?

- Nie chciałem zostawać w Canisius, ale też nie chciałem wracać z USA. Najbardziej zależało mi na tym, żeby zmienić uczelnię i pokazać sobie, że potrafię się odnaleźć w amerykańskiej koszykówce, a do tego ukończyć studia. Oferta od uniwersytetu z Florydy wydawała mi się idealna, ale niestety władze uczelni jak już byłem dogadany z trenerami, zamroziły drużynie budżet i nie mogłem otrzymać pełnego stypendium. Taka przynajmniej jest oficjalna wersja z ust trenera...

Dużo dał ci ten rok spędzony w NCAA? Nie pytam tylko pod względem czysto koszykarskim.

- Bardzo dużo. Dostałem naukę życia. Po całym sezonie spędzonym w Stanach nabrałem pokory i zdałem sobie sprawę czego mi najbardziej brakuje. Nad tymi elementami pracowałem cały rok, bo warunki do treningu były znakomite. Poza koszykówką cieszę się, że opanowałem angielski do perfekcji, a do tego poznałem mnóstwo ciekawych ludzi z całego świata i zmienił mi się nieco światopogląd oraz charakter. Zobaczyłem jakie są różnice między Ameryką, a Polską czy Europą. Super doświadczenie i na pewno nie żałuję decyzji wyjazdu.
[nextpage]
A jeśli chodzi o rzemiosło koszykarskie to co poprawiłeś swoim zdaniem. Czego jest więcej, a czego mniej w grze Jana Grzelińskiego.

- Wzmocniłem się, poprawiłem rzut za trzy i obronę. Chociaż to są trochę puste słowa, wszystko zweryfikuje boisko, czy tak naprawdę zrobiłem postęp.

W sumie debiut w TBL już zaliczyłeś w Śląsku. Ale chyba lekka trema będzie ponownie?

- To zupełnie dwie inne sytuacje. W Śląsku byłem traktowany jako zawodnik głównie do treningu, w Lublinie mam stanowić o sile drużyny. Trema może być, aczkolwiek myślę, że po trudach w USA to już niewiele może mnie zaskoczyć.

Były oferty z innych klubów. Ja wiem, że pytał Śląsk. Nie kusiło zostać we Wrocławiu po roku spędzonym tak daleko od domu? 

- Żadna oficjalna oferta od Śląska nie padła. Jeśli tak by się stało, to byłaby to ciężka decyzja do podjęcia. We Wrocławiu na pewno chciałbym zostać, bo uwielbiam to miejsce, ale pod względem koszykarskim myślę, że Lublin ma dla mnie więcej możliwości na tą chwilę.

- Poprawiłem rzut za trzy - mówi Grzeliński
- Poprawiłem rzut za trzy - mówi Grzeliński

Pytam bo pewnie we Wrocławiu łatwiej byłoby ci się zaaklimatyzować.

- Pewnie tak. Rodzice, znajomi, miasto, żyłem tu w końcu przez 20 lat. Ale w Lublinie też sobie poradzę

Masz coś do udowodnienia samemu sobie? Tak sobie myślę, że jest lekka zadra tam wewnątrz, bo jesteś ambitnym chłopakiem, a w Stanach nie pograłeś tyle ile sam byś chciał.

- Zdecydowanie mam sobie dużo do udowodnienia. Jestem bardzo niezadowolony z mojej dyspozycji sprzed ostatniego sezonu, dlatego najbliższy rok jest dla mnie sporym wyzwaniem i mam nadzieję, że będzie przełomowy. Czekam ze zniecierpliwieniem na październik i jestem gotowy.

Ale nie zardzewiałeś przez ten czas (śmiech)?

- Fast foodami mnie tuczyli cały rok, ale jeszcze się jakoś trzymam (śmiech).

Na co liczysz wracając do Polski?

- Na razie liczę na to, że stanę się podstawowym rozgrywającym drużyny w ekstraklasie. Jak to osiągnę, to postawię sobie kolejny cel.

Źródło artykułu: