[b]
Karol Wasiek: Po zakończeniu sezonu dużo mówił pan na temat współpracy z miastem. Apelował pan do władz, że muszą poprawić się stosunki, aby klub poszedł do przodu. Co się zmieniło w waszych relacjach w ostatnim czasie?[/b]
Andrzej Twardowski: Jestem po spotkaniu z prezydentem miasta, który powiedział, że chce podpisać z nami umowę obejmującą okres trzech lat, tak, abyśmy w innej formie otrzymywali środki. Dla nas forma nie ma znaczenia, ponieważ liczy się wysokość otrzymanych środków. Jeśli prezydent dotrzyma słowa, to nie będzie żadnych nieporozumień.
Jaka kwota by was zadowoliła?
- Taka, która była zapisana w uchwale intencyjnej. Gdyby było cokolwiek więcej, to będziemy mieli powody do radości. To by świadczyło o tym, że prezydentowi miasta zależy na rozwoju koszykówki.
[ad=rectangle]
Słupsk przede wszystkim kojarzy się z koszykówką?
- Myślę, że absolutnie tak. Nie boję się powiedzieć, że jesteśmy wizytówką miasta.
Mówi się, że miasto pogrążone jest w fatalnej sytuacji finansowej. Jak to wygląda z pana perspektywy?
- Taki obraz miasta jest rysowany w mediach. Słupsk ma trudną sytuację finansową, ale nie tragiczną. Nie róbmy z tego większego dramatu niż jest w rzeczywistości.
Słyszałem, że pojawił się temat budowy nowej hali w Słupsku. Faktycznie coś jest na rzeczy?
- Jest zawiązany zespół, ale działa on bardzo bezwładnie. Nie wiążę z tym wielkich nadziei, bo ja jestem człowiekiem, który lubi konkretne i szybkie rozwiązania. Jeżeli do pewnych mechanizmów zakrada się bezwładność, to w 99-procentach nic z tego dobrego nie wyniknie.
Wracając jeszcze do budżetu klubu. To prawda, że zostanie on zwiększony?
- Codziennie ciężko nad tym pracuję. Odbywam wiele spotkań i rozmów. Już sięgam nawet na południe Polski, żeby stamtąd jakiś kapitał do Słupska sprowadzić. Mam nadzieję, że pewne rzeczy się powiodą i trochę poprawimy naszą sytuację finansową. Z roku na rok cena brązowego medalu rośnie.
[b]
Można chyba zostać takim zakładnikiem własnego medalu?[/b]
- Oczywiście, że tak. Wiadomo, że radość jest duża, ale równolegle występuje zjawisko "zatrucia" medalem. Zresztą mówi się, że każdy medal ma dwie strony - pozytywną i negatywną. Oczekiwania i apetyty są wówczas bardzo rozbudzone. Utrzymanie pozycji nie jest traktowane w kategoriach sukcesu.
Spójrzmy na konstrukcję Polskiej Ligi Koszykówki. Są dwa zespoły (PGE Turów Zgorzelec i Stelmet Zielona Góra), dla których od pewnego czasu jest zarezerwowany finał. Zdobycie brązowego medalu jest jak wygranie silnej konkurencji wśród 14 zespołów. Nie ma co ukrywać, że w minionym sezonie był to wielki sukces naszego klubu, bo rywalizacja o brąz miała naprawdę zażarty przebieg.
Rosną chyba także oczekiwania poszczególnych zawodników...
- Oczywiście. To jest ta negatywna strona zdobycia medalu, ale i z tym trzeba sobie poradzić.
Kiedy mogą być znane pierwsze konkrety w sprawach nowych umów sponsorskich?
- Zwieńczenie rozmów zawsze trwa tygodniami, a nawet miesiącami. Musimy uzbroić się w cierpliwość i nieco poczekać. Dlatego nie będziemy się spieszyli z kontraktowaniem zawodników na nowy sezon.
Gra w europejskich pucharach w kolejnym sezonie jest możliwa?
- Tak, ale jest to zależne od pewnych warunków. Gdyby jeden ze sponsorów, z którymi rozmawiam, zażyczył sobie promowania marki na arenie międzynarodowej i przeznaczyłby na to określoną pulę środków, to dlaczego nie? Jeżeli nie będziemy mieli budżetu na odpowiednim poziomie, to na pewno nie zaryzykujemy startu w pucharach europejskich, ponieważ wiąże się to z ponoszeniem dużych kosztów. Jeżeli nie dysponuje się szerokim i doświadczonym zespołem, to nie odniesie się sukcesu ani w lidze ani w pucharach.